czyli Świecie, które po prostu jest wspaniałe. Tak malutka wioska? ano tak i pewnie jeszcze by się znalazły inne perełki. Odkryliśmy ją rok temu, dokładnie w ten sam dzień 14. listopada. Mieliśmy dziś wybór, albo Świecie, albo Sępie Góra... bez dwóch zdań, wolę w dzicz. Plan był na makro spacer. Nogi mnie bolą po wczorajszym walku, czas na wolniejszy dzień. Parkujemy przy kościele i ruszamy, na punkt widokowy - ruiny wieży widokowej Giersberga i dalej lasem. Cisza... często tego słowa używam, bo tego mi, nam potrzeba. Trochę grzybków znalazłem, pomakrowałem. Są kawałki wyłożone mchem, Pani mówi "ale bym się tu położyła", oj tak. Dziś jest super ciepło, idę w samym polarze, aż się prosi rozwiesić hamaki, ale te zostały w domu. Jak zrobiliśmy sobie przerwę, to whats app do Rodziców. 4 godziny spaceru przyjemnie minęły. Od 15 hibernacja, to już wiadomo, te same rytuały... i to by była ostatnia taka w pełnym wydaniu hibernacja. Jutro już po górach się pakujemy, msza, więc pozostanie kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz