czyli mamy klasyk Izerski po czeskiej stronie. Nie ma złych tras idąc z parkingu ze Smedavy, po prostu nie ma. 10 rano, słoneczko niemrawo wychodzi zza chmur. Kilka samochodów na parkingu gwarantuje puste lasy. Idziemy! chcemy koniecznie odnaleźć kładki, którymi szliśmy wieki temu. Najpierw "koniczynka" na mapie, rezerwat Quarré. Jakaż różnica w stosunku do wczoraj - nie ma odgłosu pił, nie ma wycinki - przynajmniej na dzień dobry, gęsty las i coś, co zmienia postać rzeczy - co krok bez przesady nowo nasadzone drzewa. Są wszędzie. Leśnicy tutaj dbają o różnorodność drzewostanu. Tak, wycinają stare świerki, ale dosłownie na każdym kroku nowe drzewa liściaste. Droga w stronę rezerwatu rozjechana przez ciężki sprzęt. Marchewki w błocie zdradzają rodzaj samochodów - na ścieżce dookoła rezerwatu buraki cukrowe i marchewki dla zwierzyny. Nie wchodziliśmy w głąb rezerwatu, obeszliśmy i dalej w swoją stronę. Rezerwat Czarna Izerka i kładki! to miejsce pamiętałem sprzed lat, kiedy jeszcze nie było gps w telefonie, nie było "śladów", tylko screenshoty z map. Jakże pięknie, pamiętałem miejsce, gdzie zszedłem do potoku. Prawdziwa perła Izerów. Odpoczywamy tam, gdzie rok temu - chatka Jelenka. Później idziemy w stronę krzyża Hennricha, takie nazwisko widnieje na tabliczce. Miejsce zadbane, do którego prowadzi wąska ścieżka. Ktoś dogląda tego miejsca, bo na drzewach obok krzyża wycięte są gałęzie, by nie nachodziły na krzyż. Ciekawe miejsce poświęcone legendarnemu kłusownikowi, warto poczytać. Później idziemy prawie na dziko leśną ścieżką pełną mchu. Jest wspaniale. Nogi mnie dziś bolały, policzyłem mamy 73km od początku pobytu. Nieźle. Pod koniec wycieczki widzieliśmy miejsca, gdzie tną drzewa, przykry to widok zawsze. Ale bilans jest na korzyść nowych zasadzonych drzew, to bardzo cieszy. Uwielbiam ten teren. Widzieliśmy jednego turystę i jednego leśnika. 2 jelenie przebiegły nam drogę, więc bilans całkiem dobry. Cisza, powietrze, Pani... może inna kolejność, ale mam tu wszystkiego, czego potrzeba. Odpoczywam w pełni. Wracając weszliśmy w końcu do kościoła przy klasztorze w Hejnicach, chciałem i potrzebowałem. Jak patrzę na układ kalendarzy na najbliższe lata, to nie sprzyja przyjazdowi w Izery. Co zrobić, może trzeba nieco od nich odpocząć? Wspomnienia pięknie dojrzeją i kolejny przyjazd będzie jeszcze piękniej smakował. A skoro o tym mowa, dziś w Delnaku kaćka, jak to mówiła ładnie po polsku pani kelnerka. Kaćka wyborna. Wieczór to już standardowo, od 17 - kawa, koniec Szadzi, kakao, ciasto, herbata owocowa, książki, uczę się na egzamin... Hibernacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz