Ale się spało. O 3.03 włączył się w jakimś aucie alarm, pomyślałem, że to w naszym… a do parkingu mamy kawałek. Na szczęście ucichło. Spałem mocno. O 8.30 marne śniadanie, idę ze swoim kubkiem z kakao. Jemy i spadamy. W Huesca na przedmieściach robimy zakupy w Carrefour, pózniej już do Alquazar. Roboty przy autostradzie idą pełną parą, mimo że jedziemy boczną drogą, jest ona pierwszorzędnej jakości i jest niemal pusta. W Alquezar wiele parkingów kilometr od miasteczka. Na nich cała masa kamperów. W ogóle nie ma dnia, gdybyśmy ich nie widzieli. Nie wiedziałem, że to tak popularne tutaj. Ludzie siedzą w nich albo przed nimi, patrzą w niebo, piją kawę, jadą dalej. Można. Celem w Alquezar jest trasa wzdłuż rzeki. Wchodzimy do miasteczka, idziemy do informacji turystycznej, później do kasy. Pytają skąd jesteśmy. Zwykle mówię, że z Polski, ale dziś przy kupnie biletu jakoś tak wyszło, że pani spojrzała na moje ramię i flagę NZ, więc powiedziałem, że z Nowej Zelandii jestem. A co, utożsamiam się z Kiwi. Na co pani odpowiedziała, że dziś już miała 2 turystów z NZ i idą przed nami. No proszę. Sama trasa jest przeciętna, kanion, metalowe schody nad rzeką… nie robi to na mnie większego wrażenia. 3km spaceru. Mimo to warto tu przyjechać i pochodzić po miasteczku. Podoba mi się tu cisza, wielu turystów, ale wysoka kultura. Pani znalazła knajpkę, która serwuje obiady o normalnych porach! Więc o 14 jemy obiad, kalmary i stek. No wreszcie! Chcemy zwiedzić kolegiatę na górce, ale zamknięta, otwierają po 16. Pogoda coraz lepsza, ponad 20 stopni.
Jedziemy do Boltany, tam mamy nocleg. Po drodze wypatrujemy jakiegoś ciekawego miejsca. Wpadł nam w oko zamek w Abizanda. Wioska, gdzie w 2000 roku mieszkało 137 osób, wg tabliczki przy parkingu. Mówiąc krótko - dziura. Ale takie miejsca tu mają swój klimat, Loarre też było ciekawe. Pochodziliśmy nieco, podeszliśmy pod zamek, zamknięte. W porze siesty to nawet psy i koty leżą i nawet się nie ruszają. Totalna cisza. Ładnie. Cała droga upłynęła nam bardzo spokojnie, środek tygodnia, pusto na jezdni. W Ainsa było nieco tłoczniej, widać turystyczna wioska. W Boltana też cisza. Poszliśmy jeszcze w poszukiwaniu kawy na rynek stromo pod górę, nic, zamknięte. Jest 19.00, tylko członkowie klubu seniora się zbierają, by razem spędzić czas.
Ja dziś padłem, poszedłem jeszcze na recepcję po wrzątek do termosu, bo tu w hotelu nie mają czajników. Miły hotel, miła obsługa, czas wypocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz