Noc minęła dobrze, choć przeziębienie trzyma. Niespiesznie rano. Ekipa się wykruszyła w góry, a my idziemy na śniadanie. Bezchmurne niebo. Kolano boli. Spakowaliśmy się, plecaki ciężkie, wracamy. Mnóstwo ludzi idzie w górę. A my powolutku krok po kroku. Nie ufam swoim kolanom, schodzę śmiesznie podpierając się kijkami. Ci, co idą w górę - starsza młodzież. Stawiam, że średnia wieku 60+. W Polsce tego nie widziałem, nie ma takiej kultury. Każdy, absolutnie każdy mówi bonjour. Jedna osoba się przewróciła, ale pan mówi „it’s good” z uśmiechem. Nieco niżej sznurek kolejnych emerytów. Kosmos, pięknie to widać, że się ruszają i widać, że to nie jest dla nich pierwsza wyprawa, bo mają wprawę. Wpadliśmy na pomysł, że skoro czuję się jako tako, to zamiast leżeć w łóżku wskoczymy na górkę. Jest taka jedna obok parkingu. Schodzimy do auta, wyrzucamy większość rzeczy z plecaka i z lekkim ekwipunkiem idziemy w górę. Ledwo 250 metrów przewyższenia, ale czuję się zmęczony. Ciężko mi się tu wchodzi. Widok z Pic Entre les Ports bardzo ładny, wysokość 2469m. Spędzamy tam dłuższą chwilę, nagrzewamy się. Łapię sygnał, więc whatsapp do Rodziców. Kończymy ten trzydniowy trekking. Inaczej to wyglądało na papierze, plany ambitne, skończyło się na jednej górce, której nawet nie wzięliśmy pod uwagę. Pod tym względem wyjście nieudane. Ale już to przemęczyłem w swojej głowie, Tata dziś mi przypomniał, że to ma być przyjemność, a nie przymus. Podróż, nie cel. Tyle razy muszę sobie to powtarzać. Trudne dobrze spędzone trzy dni.
Godzina jazdy do Luz-Saint-Sauveur. Drobne zakupy w Carrefour. Cieszę się jak głupi jak widzę stoisko z gazetami. Takiej porcji czasopism dawno już nie widziałem. Tankujemy auto i szukamy czegoś na obiad. Restauracje oferują obiady od 19, a ja marzę o tym, by się okąpać i położyć w łóżku. W jednej restauracji pani oferuje, że może zrobić nam pizzę, bierzemy. W mieszkanku w Betpoey gospodarz daje mi kombinerki, wyciągam pęknięte szkło z filtra, obiektyw nie jest uszkodzony, uffff. A to mój „workhorse” 24-70 f4, mam lepszy pomysł na wydanie 2500zł. Póki co zakładam drugi - 20mm, popracuję tym nieco. Okąpany po 3 dniach niemycia się czuję się lepiej. Biorę polopirynę i leżę. Skończyliśmy serial „Przygody psa Cywila”. Zerkamy na prognozy pogody, do piątku upały, a w weekend? Dramat, leje, raczej dwudniowy trekking dookoła Midi D’Ossau nie wypali. Smutno. Ale co zrobić, nie mamy wpływu na pogodę, mamy wpływ na plany i je dostosujemy.
Dowiedzieliśmy się, że para z Polski nocuje w tym samym b&b, mamy śniadanie o tej samej porze, oooo to będzie klasyk. Polacy zagranicą i mój introwertyzm.
W nocy bardzo się pociłem, źle się czułem. Pani dała mi elektrolity do picia i bardzo mi pomogły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz