Spałem 9 godzin, po śniadaniu o 10 ruszyliśmy na wycieczkę. Czuję wielki entuzjazm, czuję, że będę miał czas na zdjęcia i odkryjemy genialne miejsca. Daleko nie trzeba było szukać, we wsi Gorajec jest znak do kapliczki, nie mieliśmy jej na planie, jedziemy. Pośród łąk, za lasem jest biały budynek. Podeszliśmy, Pani jak zawsze otwiera drzwi, wchodzimy. Chwila modlitwy. Dopiero później przeczytaliśmy o objawieniach w tym miejscu. Czuć niezwykłość tego miejsca. Jedziemy przez lasy południowego Roztocza drogami asfaltowymi, jest w końcu ciepło. Może lasy te nie są pokroju tych białowieskich, ale są puste i wyczuwam specyficzny klimat tego miejsca. Rezerwat Źródeł Tanwi, magiczne miejsce. Jadąc tuż obok niego wyczuwam bardzo wyraźny acz delikatny zapach. Ten zapach może oznaczać różne rzeczy, ale Pani też go wyczuła, zapewne roślina jakaś w słońcu wydziela taką woń. Hutą Złomy, byliśmy tu kilka lat temu. Chce się pić. Mężczyzna buduje płot, pytamy, gdzie tu sklep.
Nie ma, ale mówi, że za górką jest taka budka z napojami… hmm ryzyk fizyk, jedziemy. Miał rację! Food track na takim bezludziu. Buduje się tam restauracja, pole namiotowe i inne rzeczy, ale food track tam stoi. Odnoszę wrażenie, że jakby to dla nas go postawili. Uzupełniamy zapasy, pijemy herbatę z cytryną, wracam na trasę. A tu przed nami sklepik samochodowy. Jeszcze puszeczka pepsi, nie zaszkodzi. Znowu lasy, znowu pustkowie. Wjeżdżamy do Nowin Horynieckich, czas się zatrzymał, ale nie chciałbym mieszkać tak blisko granicy. Później Horyniec Zdrój. Tak dłuższa przerwa, picie, sernik, czekamy, aż burza przejdzie bokiem. Pogrzmiało, popadało obok, nie zmokliśmy. Jedziemy dalej. Podemszczyzna, stary park, duże drzewa. Tych drzew oglądamy sporo. Stąd jadąc na północ zwiedzamy ciekawy teren, mnóstwo kapliczek, stary ukraiński cmentarz w lesie.
Świetna trasa, nasz "wielki szlem" rowerowy w pełni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz