czekałem rok, by tu wrócić, miałem duży niedosyt po zeszłym roku - sporo osób, przejechaliśmy tylko Park robiąc kilometry. Teraz zupełnie inna taktyka, mniej kilometrów, więcej czasu w Parku. Rano genialne hotelowe śniadanie, rowery były na dachu całą noc, więc zaraz po posiłku jedziemy. Daleko, bo aż godzinę. Ładnie zrobiona droga 22, szeroka z pasem dla rowerów. Parkujemy we wiosce Klosnowo, pamiętam ją z zeszłego roku, tutaj zaczynamy kręcić. Jedyną paskudną rzeczą są piaski, sporo siły na to idzie. Sam Park Narodowy jest wyborny. Każde jezioro ma swój charakter. Kilka dni temu "zachorowałem" na drona podwodnego, taki mały batyskaf, którym można penetrować jeziora, choć nie wiem, czy wolno jeziora Parku Narodowego. Ale - odkryliśmy dwie kładki obok jezior Płęsno i Nierybno. Warto. Rok temu tak mieliśmy trasę, że ani jednej kładki nie wypatrzyliśmy. Innym hitem dnia jest stara brzoza (chyba to brzoza), która posiada emblemat pomnika przyrody. Ciekawa sprawa, ledwo dostrzegłem ją z roweru, szara odznaka, ale wypatrzyłem. Do tej pory Pomniki kojarzyły mi się ze starymi dużymi drzewami, a tu - wydawałoby się - brzoza. Poszukałem w AI, nic nie wie o brzozie jako Pomniku tutaj. Takie drzewa mają coś w sobie, że mnie niemal hipnotyzują i uwielbiam je oglądać. Wyjechaliśmy na chwilę poza granice Parku Narodowego, do Drzewicza, a później w las. Znowu piach, las gospodarczy... po co nam to? no właśnie, jakość ponad ilość, zrobiliśmy kółko i wracamy do Parku Narodowego. Mały, ale Gigant, tak go nazwałem. Urokliwy ten Park. Nad jeziorem Ostrowite zagrzmiało. Deszcz i burza wisiały w powietrzu, w końcu nas dopadły. Trochę popadało, dodało nam animuszu, by szybciej dotrzeć do auta. Świetna wyprawa, piękny park, ryby jak były wielkie obok dębu Bartuś, tak są nadal. Powrót równie piękny przez Bory, ech... Jutro ostatni pełny dzień w Borach, ale jaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz