rano pojechaliśmy po kwiatek, który spodobał mi się w lokalnym sklepie ogrodniczym - Alstremeria. Ładny, będziemy go wieźć całą Polskę, jakby nie było takiego obok domu. No, ale ja nie chodzę po sklepach, więc biorę. Autem podjeżdżamy z rowerami do Przodkowa, tam parkujemy i jedziemy nad morze. Już myśleliśmy, że nie pojedziemy, zresztą jakoś super nam nie zależało. Jednak wczoraj wieczorem spojrzałem na mapy, dostrzegłem Błękitny Szlak Rowerowy, wytyczyłem - decyzja podjęta. Jest znowu zimno, znowu kurtka z goretexu i mocno wieje, dziś nawet 50km/h. Za to w końcu trasa rokuje na coś fajnego, za zakrętem już soczysta zieleń, zakola rzeki, ładne kadry. Punktem numer jeden na dzisiejszej trasie wcale nie było morze, nie rusza mnie kompletnie, jest tylko celem, bo dalej się nie da - za to jest nim pole golfowe Tokary, ładna wioska - prawie. Będzie narzekanie, ale uzasadnione. Jedziemy w dużej mierze drogami rowerowymi albo chodnikami, jest bezpiecznie. Wioska Warzenko i okolice - jeden wielki plac budowy, deweloperzy kupują co popadnie i budują. Sypialnia Trójmiasta. Śmieszy to, że osiedla prześcigają się w niesamowitych nazwach, ale żaden nie oferuje mieszkańcom drogi dojazdowej albo przejazdowej. Jeżdżą po żwirze. "Hitem" są drogi łączące wioski lub ulice w Gdańsku z płyt betonowych... średniowiecze. Nie mówiąc już o całkiem ładnej dzielnicy willowej obok dworca Gdańsk Osowa, a drogi łaciate, jak krowa na łące. To boli, to przeszkadza i psuje całokształt. Czy tego nikt nie widzi? tyle inwestycji dookoła i chciałoby się, aby miasto takie czy inne zrobiło ludziom kawałek normalnego asfaltu, nie mówiąc już o zadbaniu o trawę. Jako przeciwwagę - drogi ekspresowe powstają i dobrze. Drugim ładnym punktem dnia jest Trójmiejski Park Krajobrazowy. Ciszy tam nie ma, no bo drogi ruchliwe obok, ale w środku jest ładnie, pusto, sporo ścieżek spacerowych i rowerowych. Naprawdę fajna rzecz. Jedziemy do Jelitkowa, tak wczoraj wytyczyłem trasę, choć byłem przekonany, że to Sopot. Gdzieś pomiędzy Gdańskiem a Sopotem. Trasa rowerowa biegnie od Parku Krajobrazowego przez całe miasto na plażę, to mi się podoba. No i morze. Mało ludzi, nie tyle, co rok temu. Jakaś straszna speluna straszy przez wejściu, które jest wąskie z prymitywnymi siedzeniami. Meta, a raczej półmetek, nawet nie wieje. Znowu nad Bałtykiem... no proszę, niby nie ciągnie, ale rowerem dobrze podjechać, jak się jest w okolicy. Posiedzieliśmy może kwadrans i ciśniemy do auta. Po drodze kawa - Przelewki. Polecam, choć ceny... Nie płaciłem jeszcze 25zł za jeden mały przelew. No, ale nie będę Pani żałował. Ciekawy jest Park Oliwski i okolice, ale nie mamy czasu, by go zwiedzić. Dzielnica Owczarnia, Biedronka, sklepy, a wokół przystanków krzesła z wyłamanymi deskami, znowu płyty betonowe... a tuż obok skrajność, kapitalna długa ładna droga rowerowa niemal przez pole. Tak to już jest. Te płyty będą nam towarzyszyć jeszcze w Nowych Tokarach.
Trudna trasa, ale dała nam sporo radochy, ponarzekałem, ale odzyskałem frajdę z jazdy na rowerze. Zimny wiatr dał w kość. Jestem pod wrażeniem jak rozwija się obszar Trójmiasta i jak inwestycjami wpływa na okoliczne miasteczka. Samoloty startują niemal non stop jeden po drugim, widzę jakie auta jeżdżą, jakie domy mijam. Jasne, jest mnóstwo dziadostwa i kiczu, ale odnoszę wrażenie, że to lepsze wypiera to dziadowskie. Trend jest widoczny. Smuci fakt, że na południu Polski, skąd pochodzę i gdzie podróżuję - widać na blogu chociażby moje wypady odważne do Bytomia i okolic tam trendu wzrostowego nie ma. Biedne post przemysłowe miasta albo wciąż przemysłowe nie rozwijają się tak, jak to dzieje się tutaj na północy. Inwestycje na południu są, ale widzę, że nie ma ich tyle. Szkoda. Cieszę się, że w końcu w ten ostatni dzień na Kaszubach zobaczyłem to, na co czekałem - wieś, pola, szuter, odosobnienie i trochę miasta z ładnym Gdańskiem. Jutro ruszamy na południe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz