Idziemy do Mid Caples Hut. Częściowo lasem, częściowo łąkami. W oddali widzimy pasące się krowy, raz po raz spłoszyły królika. Czy tak wygląda raj? To pytanie nam towarzyszy. Jeśli tak, to warto być grzecznym. Jest bajecznie. Ten zapach… jestem zdania, że ten, kto zbuduje maszynę do odzwierciedlenia zapachów, ma murowanego Nobla. Po 6km robimy przerwę, jemy owoce, które jeszcze nam ciążą w plecaku.
Po niewiele ponad 3 godzinach dochodzimy do chaty. Grupka odchodzi, my przychodzimy, wita nas ranger. Poinstruował, aby nie wchodzić z butami do środka, grzać wodę na metalowej ladzie. Ucięliśmy sobie pogawędkę o okolicznych górach. Zna dobrze teren, Home Hill jest jego zdaniem doable. Wkraczamy znowu w chatowe życie. To właśnie w tych rejonach smakuje ono najlepiej. Był Abel Tasman walk, Overland Track, a teraz Greenstone Caples. Cudownie. Jesteśmy sami w chacie, mamy komfort wybrania sobie leżanki. Automatycznie zostawiamy cały nasz dobytek przy chacie i szukamy wody. Ranger jeszcze naprawia. Czujemy się tu bardzo swobodnie. Doświadczenie z Overland procentuje na każdym kroku. Mamy nową menażkę, stara poszła do potrzebujących na Tasmanii. Zrobiliśmy sobie herbatę, usiedliśmy na ganku… i patrzymy w góry. Przyszła jedna kobieta, jest nas troje w chacie.
Piszę te słowa, słońce grzeje, jest 17 i sand flies tną na potęgę.
Złote kiwi w kraju kiwi smakują wybornie, a szczególnie tu w chacie na odludziu.
Po 17-tej przyszedł ranger i zabrał tickety. Kupuje się je w DOCu, kosztują kilka dolarów i stanowią bilet na nocleg w chacie. Zapytał nas o dalsze plany. Ponieważ wiemy, że jest tu ranger, postanawiamy, że spędzimy tu dwie noce, a jutro pójdziemy z mniejszym i lżejszym ekwipunkiem na przełęcz Steele Creek i wrócimy do Mid Caples.
Nasza współlokatorka przemówiła pytając się skąd jesteśmy. Zwykle takie pytanie otwiera rozmowę. Nie inaczej było i tym razem. Ona jest z Queenstown, na oko jakieś 60 lat, z czego 40 żyje w tym właśnie mieście. Potwierdza rozrost Queenstown spowodowany głównie turystyką. Pyta czym się zajmuję, jak się żyje w Polsce, czy łatwo kupić mieszkanie. Po pytaniach wnioskowałem, że dla niej Polska to faktycznie daleka, ale znana kraina. Mówi, że świat jest w dziwny, stanie dziś. Wy tam w Polsce jesteście blisko wojny. I tak i nie. Opowiedziałem moje doświadczenia i obserwacje, zaciekawiły ją. Z tej perspektywy tu, gdzie staliśmy moje opowieści to niemal jak z linii frontu, a przecież mówiłem co widziałem 2 lata temu daleko od granicy z Ukrainą.
Jest 19, pora na obiad. Wrzątek mamy, torebka z porcją obiadu lizofowicznego. Chata jest stosunkowo brudna, podłoga nie do końca wymieciona, sporo okruszków na stołach i na lezankach. Damy radę. Mieszkamy w dolinie, słońce już zaszło za góry i na dworze zrobiło się zimno. Czy będą gwiazdy? Czy zobaczę krzyż południa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz