Częstochowa - Złoty Potok

jak co roku pojechaliśmy do Częstochowy, tym razem nieco później niż zwykle, no ale tak wyszło. Cmentarz św. Rocha, Jasna Góra - to już stały punkt w naszym kalendarzu. Pani zaproponowała, abyśmy poszli do Skarbca. Robi wrażenie, choć po wizycie w muzeach w Krakowie, to w Częstochowie wymaga renowacji, jednakże walory tam wystawione - robią wrażenie. Pewnie to mały fragment tego, co się znajduje za murami klasztoru.

Zwykle po Jasnej Górze jedziemy w wycieczkę krajoznawczą, odwiedzać zapomniane przez nas wioski, do których normalnie nie zaglądamy. W tym roku wybór padł na Złoty Potok. Znalazłem 2 audioprzewodniki w tym mieście. Pierwszy - ruszamy na spacer jeszcze z Janowa, podchodzimy do Dworku Zygmunta Krasińskiego. Ładny pałac, ładny park... jak na Jurę, do której ewidentnie nie czuję sentymentu - robi wrażenie! Ładnie tu. Wracamy do auta, podjeżdżamy do Złotego Potoku pod kościół. Idziemy w stronę stawów. Stan polskich oznaczeń turystycznych - tak, jak nawierzchnia dróg - dramat. Jeśli tamtędy wiedzie jeden z większych, a może i ważniejszych (?) szlaków rowerowych - Szlak Orlich Gniazd, to jest to wstyd. Nikt tego nie nadzoruje, ani nie modernizuje. Niemniej - jest ciekawie a spacer, na rower. Od paru lat już mamy w głowie przejechanie całego szlaku w weekend, no i chyba - oby - w tym roku już to zrobimy. Pogoda nie sprzyja, jest zimno, pochmurno, powoduje to, że generalnie mało ludzi jest na szlaku. Okolice stawów Amerykan i Wiercica - ładne. Tam w Złotym Jeleniu jemy obiad - wyborny! Jeśli pojedziemy na rowerze, to pierwszą noc spędzimy właśnie tutaj. Udana niedziela. Długi weekend dobiega końca, ale po Krakowie to kolejny dobrze spędzony dzień w nowych miejscach.