Dziś to był prawdziwy maraton miejsc, mało chodzenia (wczoraj chodziliśmy po Rudzie i Lipinach), sporo objazdów, ale spacery też były. Zaczynamy od najładniejszego dziś miejsca - pałac w Silheroviach z dużym parkiem i wspaniałym polem golfowym. Ogrom widać od razu, pole zadbane, greeny także - az chce się grać! Już w najbliższy czwartek rusza nowy sezon PGA, będzie co oglądać. Pochodziliśmy nieco po parku, kilka zdjęć i ruszamy dalej. Jedna osoba idzie z wózkiem z kijami i gra w golfa. Pogoda wyborna, słońce świeci, 10 na plusie, takiej zimy to ja nie pamiętam.
Druga miejscowość - Benesov, pałac zagospodarowany przez urząd miasta.
Kyjovice. Z zewnątrz wygląda jak hotelik, Pani mnie zaskoczyła, bo czeskiego nie zna, a wślizgnęła się do środka. Pachnie jak w sanatorium. Miło w środku, świąteczne ozdoby tu i tam. Okazuje się, że to dom seniora, taki prywatny, cicho w nim i spokojnie.
Trasę tak mamy poukładaną, że co kwadrans mamy coś. Jakubcovice i wieża widokowa to nasz kolejny cel. Dziś Czechy puste, ciche, przyjemnie się po nich podróżuje. Znamy ten teren z wypadu rowerowego kilka miesięcy temu.
Kwadrans dalej mamy Hradec nad Moravici, nie pokuszę się o przytoczenie polskiego tłumaczenia, bo jest beznadziejne. To największy zamek dziś. Poznaję, byliśmy tu. Duży parking przy drodze, idziemy na zamek. Liczyłem, że wypatrzę tu fajny hotelik, do którego można by wracać, ale nic z tego. Pamiętam, że za pierwszym razem zabrakło mi kąta w obiektywie, teraz mam 20mm i wszystko widzę. Spacerujemy po parku, ludzi brak, więc jest przyjemnie. Tak, dziś maraton zamkowy, ale nigdzie nam się nie spieszy, taki "emerytalny" wypad, ale chill jest nam potrzebny. Zabraliśmy wiele rzeczy z domu, mimo że mamy zapewnione śniadania w hotelach, jednak zależy nam, aby wieczory były jak w domu i jak swego czasu w Izerach - obowiązkowo kawa z dripa.
Kolejne miejsce nas zawiodło, bo był to pałac w Stabloviach, zamknięty, ale ładny i kuszący. Wędruje na poczekalnię. Jeszcze 2 miejsca. Radun robi wrażenie. Pierwszy płatny parking, miałem ze sobą 31 koron, za 20 wykupiłem całodzienne miejsce na parkingu. Za stew unosi się zamek na wzgórzu. Bardzo ładny teren, szkoda tylko, że nie ma tam ani restauracji, ani kawiarni, ani też hotelu, a potencjał jest spory.
Ostatni zamek dziś to znane nam Kravare z polem golfowym. Dookoła są hotele, jest kawiarnia, nawet trochę osób wybrało się na spacer do parku. Jest już 15-ta, jedziemy do Opawy, gdzie mamy hotel. Hotel jest pusty, dostałem na sms kod dostępu z informacją, że jutro będzie śniadanie. Ani żywej duszy. Odświezyliśmy się i poszliśmy na obiad na dolny rynek, którego nigdy nie znaliśmy. Jak bywaliśmy w Opawie, to tylko hop do kawiarni i z powrotem, teraz mamy więcej czasu na spacer.
Co za dzień! Objazd Czeskich Wsi. Więcej auta, niż pieszo, ale taki był plan. Jutro podobnie, jedziemy nieco na południe, gdzie spędzimy kolejne dni. Wtopimy się w czeski klimat, zaszyjemy z książkami i tak pożegnamy iście "czeski" rok i w Czechach zaczniemy nowy. Pierwszy raz Sylwestra spędzę poza Polską. Nie mamy w planach żadnej imprezy, nawet nie wiem, czy hotel, gdzie będziemy mieszkać co organizuje, mam nadzieję, że nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz