noc minęła spokojnie, choć miałem wrażenie, że w tym 4-piętrowym hotelu śpimy sami. Recepcja wieczorem była pusta. Spaliśmy 10 godzin, to jest laba! Rano słyszałem windę, aha, ktoś tu jest i śniadanie będzie. Było w normie, głodny nie wyjechałem. Pani zauważyła, że taki spokój panuje w tym mieście i ma rację. Wszystko jakby w zwolnionym tempie, jest bardzo przyjemnie i oglądamy zupełnie innej Opawy, niż dotąd znaliśmy. Jest po 10-tej, więc w radio towarzyszy nam Niedźwiedź, dziś pierwszy dzień TOPu. Przytoczył maila o ludzi, którzy płyną Spirit of Tasmania do Devonport... och. A my jedziemy do Fulnek. Miejscowość, którą poznaliśmy kilka miesięcy temu, całkiem przypadkowo zajeżdżając tu rowerem. Zrobiło takie wrażenie, że koniecznie chcieliśmy tu wrócić. No i jesteśmy. Najpierw Billa, wiadomo. Znowu wieje spokojem. Dopiero teraz dostrzegam ogromny zamek na górze. Idziemy tam. Czemu zamki mają głównie kolor żółty? tego nie wiem. Zamek jest gigantyczny, większy niż Wawel. Ale niestety zamknięty. Szkoda. Ponoć remont. Ogromny budynek zadbany, odrestaurowany... ponownie nikogo wokół nas nie ma. Dalej nasze kroki kierujemy do kościoła p.w. Przenajświętszej Trójcy. Ktoś nam mówi "dzień dobry", siedzi z boku pani, modli się lub czyta coś. Ale jak się później okazało, ona pełni funkcję przewodnika. Jak tylko zobaczyła, że podeszliśmy do relikwii, zaraz do nas się zbliżyła i zaczęła opowiadać. Jak miło! Relikwie widzieliśmy św. Walentego (to chyba ten od zakochanych) i św. Faustyny. Niezwykły historia kościoła, odkryte freski i ogromna szopka. Tuż przed wyjściem jeszcze robiłem zdjęcie całego kościoła. Pani była tak miła, że zaświeciła światła w całym kościele, bym mógł zrobić lepsze zdjęcia. Coś takiego?! Pani po wyjściu z kościoła skwitowała - że także i poza Nową Zelandią ludzie są mili. I to jak!
Dziś mamy wiele więcej do zobaczenia, więc w drogę! Pałac w Bilovec był niedostępny, niemniej miasteczko i rynek mają swój klimat.
Dworek w Baranticach mocno zaniedbany, ale kiedyś musiało tu być ładnie. Porcelanowe kubki na płocie zawsze są dobrym elementem na kadrze. Studenka - to mały. biały pałacyk z nie rzucającym się w oczy parkiem, jest tam muzeum kolejnictwa. Słaby opis co tu można zobaczyć. Pogoda zaczęła się psuć. Trasę mamy tak poukładaną, jak wczoraj - co kilka minut przerwa i spacer, tyle tego tu jest! Nova Horka - to jest hit, znowu żółty pałacyk, fantastycznie wykończony, odrestaurowany i jeszcze do tego okolice są w remoncie, będzie tylko ładniej. Poza Fulnek - top dzisiejszego dnia. Inny TOP, ten w radiu wciąż nam towarzyszy.
Ostatnie dwa punkty to Bartosovice i Kunin nie robią na nas już takiego wrażenia, jak pozostałe miejsca. Docieramy do hotelu w Nowym Jiczynie. Chwilę później jedziemy na rynek, na obiad. Żebra, pycha. Podczas naszego posiłku rozpadało się. W restauracji tylko kilka osób, na rynku jeszcze pozostałości po jarmarkach świątecznych. Zapadł zmrok, uliczki ładnie oświetlone, niemal w każdym sklepiku na rynku i w bocznych uliczkach ozdoby świąteczne, tworzy to kapitalny klimat. Ładne to miasteczko. Wieczór, to końcówka TOP, ostatni odcinek Knight Rider i książki. Emerytura pełną gębą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz