26.12

od kilku lat stosujemy tę zasadę - nie ma siedzenia przez całe Święta, ruszamy się. I jedziemy do Bielska na spacer. Po kościele rozmowa z drugim końcem świata, szybkie spakowanie i jedziemy. Drogi są w strasznym stanie. Stajemy w okolicach Krasińskiego i idziemy wg planu. Miasto jest puste i ciche i to najbardziej lubię, można porozglądać się na spokojnie. Rynek w Bielsku (nie Białej) - co rok piękniejszy, a tu taka kamienica na sprzedaż, no no... ładna. Tam tez pijemy kawę i to był błąd. Za takie coś powinni karać. Żenująco marna kawa. Od wczoraj testuję w domu filtr do wody i czuję różnicę najbardziej w dripie, a otworzyłem wiedeńską Rwandę. Ładnie się zrobiło, jak przeszliśmy ul. Partyzantów w stronę rzeki. Ładne kamienice, ciekawe kadry, nic tylko chodzić. Ciepło, +11 stopni, nie pamiętam tak ciepłych świąt. W Białej rynek już wyremontowany. Choinka przy Zamku stoi, choć jeszcze nie oświetlona, bo było widno. W domu - wiadomo, książki i kolejny film, tym razem Predator. Nigdy nie widziałem i nawet nawet, choć nie lubię klimatów sci-fi. Wreszcie zaktualizowałem swojego iPada o najnowszy system, bałem się, co by mi nie zwolnił albo bateria się szybciej rozładowała - nic z tego, drugie życie w niego wstąpiło, wspaniale. Jak to moja Babcia lubiła powtarzać - Święta, Święta i już po... Ja dodaję - a gdzie tam, ja świętuję we wszystkich strefach czasowych, na Hawajach jeszcze święta. Poza tym ważne co w sercu, nie na kalendarzu. To był naprawdę udany, dobry, radosny i spokojny czas. 

Zdjęcia wyszły naprawdę cudnie, mam spory dylemat, czego nie umieścić, więc wrzucam cały zestaw. A co tam.