Pogórze Kaczawskie II - Wąwóz Lipa i okolice

kiedy to było! przerwa wiosenna na blogu dobiega końca. Zbiegło się mnóstwo rzeczy w tym samym momencie - remont, przygotowania do niego i sprzątanie po nim, intensywna praca w pracy, powrót do szkoły (ha! po tylu latach,a le warto) plus Wrestlemania week, co skutkuje oglądaniem przede wszystkim samej Wrestlemanii ciurkiem, bez przerwy (no bo jak inaczej, wypadnę z rytmu). To wszystko już za nami, zatem wracam do zdjęć i relacjonowania podróżowania. Weekend, który opisuję, to 6-8-my kwietnia. W piątek po robocie z rodzicami pojechaliśmy na Pogórze Kaczawskie, tak znowu, bo cudowne to miejsce. Sobota - to Wąwóz Lipa i okolice. Wąwozy to krainy przylaszczek, malutkich pięknych fioletowych kwiatków, które kwitną mi także na ogródku, choć w tym roku krótko. Tam było ich setki, całe zbocza. Wyglądało to pięknie. Cudowne, idealne miejsce na wczesną wiosnę na rozruch. Teren płaski. Po wyjściu z Wąwozu idziemy na północ do Ruskiego Mostu, po minięciu Storczykowego Wzgórza podbiegł do nas piesek, Bibi, jak się dowiedzieliśmy później. Szedł z nami solidne 3 godziny. Widać, że znał teren, biegał i szukał zwierzyny. Dwukrotnie na tej trasie znaleźliśmy padlinę, świeżą. Były to sarny. Teren to pusty i można by powiedzieć nudny. Nic bardziej mylnego. Cudowne jest to, że idzie się polami, lasami i nie wiadomo co i kiedy ujawni się za rogiem. A to stara stodoła, a to jakiś budyneczek, a to drzewo, pole i jeszcze nie wiadomo co. Opuszczone tereny. Pogoda nam dopisywała, idąc już układałem plan, co tu zwiedzać i gdzie jeździć gdy tu przyjadę z rowerem. Absolutny mus.