Grudniowy Wrocław

Było to dokładnie dzień po Ślonskim Street Foto Seszyn, czyli w niedzielę 17-tego. O Grudniowym Wrocławiu myśleliśmy już przed RPA, tak nas naszło, żeby zobaczyć jarmark świąteczny. Polski Bus i po sprawie, bilety kupione, wyjazd zaklepany. Jeszcze na A4 zaczęło padać. Plan był prosty - street foto, jarmark i Pani odkryła, że na Sky Tower można wjechać, zatem widoczki. Nowy dworzec autobusowy we Wrocławiu robi wrażenie, podziemny, wyjście do galerii, która też trzyma poziom. Kultura. W końcu! można by powiedzieć. Wstydu nie ma, oj nie. Niedziela 9 rano, można chwilę po sklepach pochodzić. Pani kupiła nowy polar, swój ulubiony, ten stary dała potrzebującym w RPA. Nic w przyrodzie nie ginie, niemal ten sam krój, kolor, marka nówka nie śmigana "czekał na nią" w galerii we Wrocławiu. Ostatnia sztuka i w jej rozmiarze. Opatrzność... Rzut oka w niebo i decyzja, że idziemy na jarmark, na końcu na wieżę. Vinyl Cafe. Oj świetna mocca! Podają w garnkach, nie w filiżankach. Gorąca i dobra. Numer dwa po gliwickim kafo. Polecam! Jarmark jak jarmark, kupa ludzi, trochę jedzenia, może być, choć bez szału. Mało okazji do dobrych zdjęć. Może to ja byłem zmęczony? Sky Tower. Tam zjedliśmy obiad, kupiliśmy bilety, choć pan kasjer pokazywał na monitorek - tam nic nie widać, żeby nie było, że nie mówiłem. Eee tam. Jak my wjedziemy, to się rozjaśni. I tak było! Widoki ładne, szkoda, że szyby brudne, widać mazy na zdjęciach. W autobusie już padłem. Trudny, ale interesujący weekend. Z Wrocławiem mamy na jakiś czas spokój. Niech pięknieje dalej. Czas na Bielsko...