zapowiada się w końcu pierwszy ciepły dzień, 18 stopni i słońce. Ileż można jeździć w kurtce? podjeżdżamy do wioski Krzeszna, nie ma gdzie zaparkować. Znajdujemy kawałek terenu wokół dworca. Budynki dookoła peronu niszczeją, mają chyba z 50 lat. Po cichu liczyłem, że dziś to serce Kaszub, że w końcu mnie coś zachwyci... po tytule widać, że nie. Hmm jak tu zacząć opowieść? szlaków rowerowych oznakowanych nie ma. Jest drogowskaz turystyczny pttk przy dworcu i tyle. I tak jeżdżę z włączoną appką mapy.cz i poruszam się wg naszego planu. Jedziemy od wioski do wioski, raz przypominają Bieszczady, raz zabałaganioną Suwalszczyznę. Rolnicy w polach, a te bywają ogromne. Poruszamy się czerwonym szlakiem kaszubskim. Niewesoło było przy Jeziorze Wieprznickim, niby szlak, a tu drzewo powalone, zaraz drugie i kolejne. Przenoszę rowery, ale ileż można? decydujemy się wyciągnąć je z wielkiego dołu po stromej ścianie. Kosztuje mnie to sporo sił. Ale udało się, super, jedziemy. Na mapie widzę "Diabelski kamień", elegancko, podjedźmy, zobaczymy. Kamień jest, wyryta data, jest krzyż, ale o co chodzi i co chcemy upamiętnić? ani tabliczki, nic. Jedziemy do Kościerzyny, fajne jest to - żeby nie było, że marudzę, że miasteczka połączone są drogami rowerowymi, ale takimi z prawdziwego zdarzenia, obok drogi, asfalt, są barierki. Fajnie. Kościerzyna... w sumie tyle. Jeśli coś tam historycznego jest, to zasłonięte reklamami albo zabrukowane. Zachciało mi się dziś pączka, dorwaliśmy ciastkarnię i spełniam swoją zachciankę. Posiedzieliśmy na rynku, dzika muzyka z jakiejś lokalne pizzerii męczy moje uszy. Patrzymy na ludzi, ciężko na ich twarzach dojrzeć uśmiech, jakąś radość. Generalnie mam wrażenie, że ludzie na Kaszubach jacyś mało gościnni są, może mam pecha. Jedziemy później przez tereny przemysłowe, widoki żadne, ale solidna trasa rowerowa jest. Najfajniejszy odcinek dnia to Sikorzyno-Szymbark, a to granica Parku Krajobrazowego. Jest znak, który pokazuje Muzeum Dwór Wybickich. Wspaniale! Obok jest jeszcze lepiej, no bo myślimy - dobra, wejdziemy do środka. Kartka - czynne od czwartku do niedzieli, płatność gotówką. Gdzie ja żyję? Nie daję za wygraną, jest otwarta brama, widać ładny dworek, podjeżdżam, znak "teren prywatny". Nie ma co wchodzić, ale wyjeżdża samochód... kierowca nawet się nie zainteresował takimi dwoma, co stoją na rowerze. Nic, zaskoczeń nie ma, byłyby, gdybym miał jakiekolwiek oczekiwania, ale wiem, gdzie jestem. Słaba ta trasa dziś, szukałem ładnych kadrów, kilka się wkradło, ale po 3 dniach na razie Kaszuby albo przynajmniej te tereny, jakie oglądam w ogóle nie zachwyciły, poza Doliną Słupi. Damy jeszcze 2 szanse, bo tyle dni tu będziemy jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz