było to 1. grudnia. Po 2 latach znowu pojechaliśmy do Wrocławia. Jednakże pamiętając niezwykły powrót do domu, już wcześniej kupiliśmy bilety w obie strony. Chciałem koniecznie zobaczyć, czym różni się pierwsza klasa od drugiej. Dowiedziałem się - tylko wyższą ceną. Późnojesienny poranek, lekki mróz, słońce, puste uliczki Wrocławia. Lubię to miasto, chociaż po Pradze i styczniowym Krakowie ustępuje im. Boczne uliczki już nie są tak "historyczne", jak np. w Krakowie i niestety zaśmiecone. No bo jakże to wygląda, aby w niedzielny poranek, kiedy spodziewamy się tłumów ulice były pełne pozostałości po wczorajszych konsumpcjach? Pierwsze kroki kierujemy właśnie na jarmark, by uprzedzić tłumy i ze spokojem poszwendać się po kiermaszu. Tak jak się spodziewaliśmy, szału nie ma. Z ochotą spoglądam na litewskie przysmaki, ale to już mam, od paru lat regularnie zamawiam tamtejsze specjały na allegro. Węgierskie przysmaki? ooo to coś nowego. Miła pani opowiada o towarach, a wśród nich kiełbasa z koniny. ooo to coś nowego, Pani się krzywi, a ja płacę i pakuję do plecaka niewielki kawałek wędliny. Jak to mówię - tego zwierzątka jeszcze nie jadłem. Najlepsze wrażenie robi budka z włoskim jedzeniem. Włoch łamaną polszczyzną opowiada o swoich towarach, nawet daje skosztować kilka rodzajów sera, co w polskich warunkach dla mnie jest rzadkością.
W Dzielnicy 4 wyznań pijemy kawę w maleńkiej kawiarence. Później odkrywamy ciekawą restaurację Champagne for Breakfast, jednak obiad mamy zarezerwowany w The Craft. Świadomie jednak zapisuję nazwy restauracji, aby za czas jakiś do tego miejsca wrócić. Wrocław jawi mi się jako miejsce, gdzie w restauracjach i kawiarniach jest pełno ludzi. Nie inaczej jest dziś. Punktem kulminacyjnym jest Ostrów Tumski. Zachwyceni audioprzewodnikami po Śląsku szukaliśmy czegoś podobnego po Wrocławiu, nie znaleźliśmy, ale za to wypatrzyłem ciekawe opowiadania na youtube nagrane w czasach covidu. I tak posłuchaliśmy ich na ulicy Nankiera i wchodząc na Ostrów i spacerując obok Katedry. Świetne. Dzięki tej potrzebie pierwszy raz aktywowałem youtube premium... i chyba to zostanie ze mną na dłużej. youtube music - choć jakość nie powala, daje radę. Sama katedra - znana mi, bo byliśmy tam 2 lata temu, ale koniecznie bym chciał poznać więcej co w środku i jak wyglądała historia tego miejsca.
Na obiad nie było jak rok temu żebra wołowego, zabrakło. Tak, problem pierwszego świata. Siedzimy tuż przy oknie, gdy gdzieś przed 16 miły pan zapala latarnię. To tradycja kontynuowana od lat, jak miło. Spokojnym krokiem wracamy na dworzec. To był świetny spacer. A w pociągu... tak, jak planowałem, nowy Poirot. Dziś jak to piszę - już przeczytany.
p.s - znowu vintage Pentax 50mm, po prostu przeżywa drugą młodość, a mnie dobrze się nim fotografuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz