rano w sobotę pojechaliśmy pod Jeseniki, tym razem z innej strony. Południowy Jesenik. Dawno dawno temu, kiedy wypad do Czech był niczym wyjazd na koniec świata, mieszkaliśmy w żółtym domku i Lipovej Lazne. Weszliśmy wtedy na połoniny pod Jesenikiem, pamiętam jak wtedy powiedziałem sobie, że chciałbym przejść całe. No więc czas realizować to marzenie. Stajemy w Bruntalu, wskakuję szybko do małego marketu, chyba to był Penny, kupuję coś do picia i jedziemy dalej. Pod nasz domek. Właścicielka z miną baby jagi nas wita, mówi, że nas "ubytuje". No dobra, jak dają pokój, to trzeba brać. Co się rzadko zdarza, daje mi formularz do wypełnienia, numer dowodu, miejsce zamieszkania itp. Ciekawe, chcą być uczciwi. Po chwili ruszamy na szlak. Jest straszny upał. Idziemy żółtym stromo, ale w stronę lasu. Pani chce budować formę przed ekspedycją, ma racje, bo to już za ponad 1,5 miesiąca. Umawiamy się, że co 1,5km pijemy i okazuje się, że pijemy co chwila. Małe etapy, mamy regularne nawodnienie i droga szybko mija. Las jak to las, przypomina Izery. Ha! w listopadzie planujemy jechać w Bory, ale jeśli tam nie będzie pogody, mam już rezerwację w Izerach. Jesienne Izery??? och już się cieszę. Ale wracamy w Sudety, tu też pięknie. Po jakichś 2 godzinach drogi docieramy do rozgałęzienia i idziemy na wschód. Drzewa się skończyły, są kosodrzewiny. Teren pofałdowany, mocno nasłoneczniony. Upał. Wody mamy dość. Robimy sobie przerwę, jemy owoce no i standardowo u mnie - drzemka. Zasypiam w górach, często, lubię to, przynajmniej na 10 minut. Czuję się wtedy dużo lepiej. Ludzi niewiele jak na środek lata. Pierwotnie chcieliśmy iść na Pradziad, zrobić 30km i być dumnymi. Jak spojrzałem przez 105mm w stronę Pradziada, to jakbym widział mnóstwo przecinków, czyli ludzi z daleka. Iść tam w tym upale, po asfalcie? bez sensu, byliśmy tam. Ucinamy sobie drugą przerwę przy zejściu do Karlova pod Pradziadem, gdzie śpimy. Przyjemna trasa, czas mijał szybko i nawet nie wiedzieć kiedy, wybiło 7 godzin marszu. Olimpiada... ani na moment nie zerknąłem, czytam pobieżnie co się dzieje, ale nie mam ochoty oglądać. Wolę poczytać książki. Obiad jemy w pustej restauracji, biorę schab, dostaję jakąś mikro porcję. No wiecie co? Pogoda na jutrzejszy dzień marna, ma padać. Będziemy się dostosowywać. A tymczasem wieczorem - czytanie. Odpoczęliśmy, to było ważne wyjechać. 4 weekend z rzędu pojechaliśmy w plener, nigdy tak było. Pogoda dopisuje, zmęczenie zmusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz