Około 14-tej w piątek 6.01 byliśmy w Ciechocinku. Zaczyna się... Nie wierzę w pojęcie "polski kurort". Bo nie ma czegoś takiego, jest kicz na kiczu. Takie mam zdanie i już, poparte doświadczeniem. Ciechocinek wita nas deszczem, dziurawą drogą, starymi budynkami. Nasz hotel... niech będzie, miła obsługa, parking, fajnie. Idziemy na "miasto". Są kuracjusze, spacerują. Wieje, leje. Pierwsze, co się rzuca na uszy - to głośna muzyka na dworze. Jakiś dziwny nawyk, że lokale gastronomiczne albo sklepu puszczają muzykę nie do środka lokalu, ale także na zewnątrz. Mnie to przeszkadza, bo nie mam ochoty spacerując słuchać niemal non stop disco polo. Idziemy nad tężnie. Pani mi coś wspominała, że są... ale nie aż takie!!! przecież one mają z kilometr długości! Co za budowle! takie rzeczy w Polsce? nie do wiary. Sypie śnieg, jest mroźno. Trzymamy się planu, idziemy do Hotelu Amazonka na obiad, pół kaczki - bardzo dobre. Jak widać nie tylko narzekam. Hotel, wieczór, noc, cienkie ściany, przez które dolatują różne odgłosy. No, ale przecież to Ciechocinek. Śniadanie - dramat. Luksusów nie szukam, ale muzyka jak na stypie, krzesła piszczą podczas przesuwania, serki z lidla... Jeszcze tylko jedno śniadanie, przeżyję.
Sobotę przeznaczyliśmy na Toruń. Ale zanim wjedziemy do miasta - lewy brzeg Wisły i widok na miasto. Drewniany podest, dookoła mnóstwo butelek po alkoholu, widok fajny, reszta - słaba. Wjeżdżamy do Torunia... to jak na innej - lepszej - planecie. No dobra, dworzec jest brzydki, ale w remoncie. Zaraz przy wjeździe obszerny parking, nie trzeba krążyć po centrum szukając miejsca do zaparkowania. Później idziemy uliczkami. Bulwar Fildelfijski w remoncie, ale te uliczki... Magia! Kamienic, piękne drzwi, bruki, bez kiczu. Sklepy - proste, ładne, skromne, do których chce się wejść. Niezwykłe. Kraków i Wrocław daleko w tyle. Nie ma tyle ludzi, można pochodzić. Kawiarnie z dripem, kultura ludzi. To się rozumie! Naprawdę dobrze się tu czuję. Robię zdjęcia tu i tam, choć ciężko się je obrabia, bo mimo szerokiego kąta niełatwo je dobrze wykadrować. Do niektórych restauracji kolejki stoją na dworze, w niektórych kelner tylko zapytał czy jest rezerwacja, jak nie - nic z tego, mamy pełno. W sobotni wieczór. Na szczęście jest duży wybór i żebro było wyborne. Reasumując - Toruń jest piękny, genialny, przyjemny, warto wracać!
Ostatnia noc w Ciechocinku, podobna do poprzedniej. Później śniadanie, też słabe, uciekamy. Powrót? Włocławek i Łódź. Mamy pomysł, aby objechać wioski, zobaczyć lasy, aby móc stwierdzić, czy warto tu na rower przyjeżdżać. No to ruszamy. I była to droga przez mękę. Wioski w centralnej Polsce odstają od tych na Opolszczyźnie i w Sudetach. Zdecydowanie wolę te południowe klimaty. Po drodze Pani zachciało się zatrzymać w Nieszawie. Biednie, smutno, wietrznie... Wiedzie tam WTR, czyli Wiślańska Trasa Rowerowa. Jakby tak być tu przejazdem, to nie byłoby źle. Już knujemy, jak tę WTR przejechać. Jakiś długi weekend, zacząć od morza... jest plan. Ale czy wygra z np. Morawami? zobaczymy. Z
Nieszawy jedziemy do Włocławka i to będzie antyhit tego długiego weekendu. Temu miastu musiałbym zadedykować osobną galerię zdjęć. Niezwykła ogromna Katedra. Robi niesamowite wrażenie. Obok seminarium, ogromne, ładne, zadbane... i na tym koniec. Okoliczne ulice w tym - jak mi się wydawało - główny deptak ul. 3 maja... No szok. Większość lokali albo w ruinie albo na wynajem. Otwarte sklepy z alkoholem. Jest komis... i tu kolejna bomba - na wystawie rower Wigry 3, stary kalkulator... jakbym się cofnął o dobrych 30 lat, jeśli nie dalej. Zaraz obok mężczyzna wypuścił ze smyczy rotweilera i piesek sobie biega. Pani przyspieszyła. Co za kontrasty! Już to podczas tego wekeendu widziałem. Straszne, że takie miejsca istnieją w Polsce.
Łódź. Wjazd do miasta od północy i A1 - klimat Włocławka. Co tu będę się rozpisywał. Parkujemy przy drodze dojazdowej do Piotrkowskiej. Kontrasty! na jednej stronie nowy budynek z apartamentami z cegłą klinkierową, po drugiej stronie ruina. I tak krok za krokiem. Już to kiedyś widziałem... jakieś 15 lat temu w Warszawie, jak zacząłem na delegacje jeździć. To - moim zdaniem - naturalny objaw rozwoju miasta. Nie martwi mnie to, bo widzę inwestycje, dźwigi, a kontrast jest w tym przypadku przejściowy. Piotrkowska... jestem, widziałem, kawę dobrą wypiłem. Zdjęcia tu i tam, bez szału, bez tłumów, fajny przerywnik w drodze do domu.
3 dni w centrum kraju. Czy warto było? hmm całościowo - nie. Za daleko mam. Toruń piękny, genialny, smaczny. Reszta - lepiej nie widzieć. WTR zapisany na poczekalni, dobrze go przejechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz