tym wpisem nadrabiam zaległości blogowe. Zaczęło się rok temu, gdy burza zmusiła nas do odwrotu. Później był plan na weekend majowy, że pojedziemy. Ostatecznie 9.05 zaraz po zaczipowaniu pojechaliśmy w trasę. A mówią, żeby odpocząć. Eeee tam. Jeden dzień wystarczy. Zborowskie - piękna wioska, pośród lasów i pól. Ogrom parkingów. A my zaparkowaliśmy właśnie przy kościele. Wychodzę z auta, idzie ksiądz. Pozdrowiłem, ale coś krzywo na nas patrzał. No tak, obca rejestracja, parking kościelny... za chwile widzę, jak z kimś rozmawia i wskazuje na nas palcem. No nic, ciekawe czy coś z tego będzie. Nic nie było. Ruszamy! Na północ lasami. Las, jak to las. Mniej więcej w większości miejsc w Polsce - podobny widok. Trasy dobre, można jeździć. Wioska Przystajń - hamules przestał mi działać. Mam hydrauliczne, zauważyłem, że płyn wycieka i koniec. Jadę na przednim. Myślałem, że we wiosce kupimy coś do picia, a do klops. Jedno skrzyżowanie, parę sklepików i nic z tego. A ciepło jest, choć wietrznie. Jedziemy do Kuźnicy Starej, a tam ładny stary dwór. W Starym Bugaju robimy sobie przerwę. Siadamy w budce na przystanku autobusowym. Ruch tutaj jest co najwyżej 3 razy dziennie między 5 a 7 rano, bo wtedy przyjeżdża autobus. Dodatkowo obok na słupie reklama TPSA. Rozmowy międzymiastowe. No tak, czas się tu zatrzymał. Później już przez pola, Pani czuje zmęczenie. Pola, drzewa, pustkość. Co za tereny. Województwo opolskie i muszę przyznać, że to widać gołym okiem. Biednie, ale czysto, porządek musi być. Wciąż szukamy sklepu, by uzupełnić płyny. Nic. Dopiero na małej stacji benzynowej w Radłowie znajdujemy wodopój. Tankują tu nie samochody, lecz lokalsi biegający po alkohol. Pijemy sporo i w drogę. Znowu do lasu. Pani pada ze zmęczenia. Nie mamy dobrej formy. Do końca dnia krajobraz się nie zmienia. Bardzo mi przypomina Podlasie. Jakby mi ktoś pokazał zdjęcie, nie poznałbym, że to tak blisko domu. Trzeba tu wracać, koniecznie! Już się cieszę, że mam nocleg zarezerwowany w Toszku, tak lubię tam jeździć na obiad. A tu w sumie nie daleko stąd. Tak minął dzień, pierwsza tak długa wycieczka rowerowa. Pani dumna, że po zaczipowaniu zrobiła ponad 70km.
.
Przed nami wyprawa w Polskę, z rowerami. Na papierze zapowiada się cudnie. Prognozy są "takie se". Mamy plan B. Zobaczmy. Cieszę się na wyjazd, padamy oboje ze zmęczenia, dużo pracy, egzamin zdałem, tematy zamknięte, można jechać. No i wieczorki planujące kolejną ekspedycję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz