RPA - dzień 27 - ostatni pełny dzień w RPA - transfer
Czas szybko płynie, mamy 29.11.2017 roku, ostatni pełny dzień w tym ładnym kraju. Jutro odlot z Tambo. Śpimy w Clarens i chyba po raz pierwszy na tej wyprawie byczymy się. Nigdzie nam się nie spieszy, nic nie musimy. Leżymy do 8, możemy wyjechać o której nam się podoba. Jesteśmy już spakowani, po śniadaniu jeszcze ważymy walizki. Jest prawie dobrze. Następny i ostatni nocleg mamy w Vereeniging. Jedziemy na kawę do "downtown". Mimo że Clarens nie zachwyca, żal odjeżdżać. Fajnie się mieszkało. Miasteczko to jest bardzo bezpieczne. Wyznacznikiem tego są płoty. O ile w Pretorii lub innych większych miastach potrafiły one sięgać kilku metrów, tak tu jest to prymitywny drewniany plotek do złudzenia przypominające mi te z Podlasia. Bramka zaś jest cały czas otwarta. Dziś mamy ponad 250km na północ, zaś samochód już dawno pokazał, że przejechaliśmy podczas tej wyprawy ponad 2500km. Po drodze stajemy w Bethleem w lokalnym mallu, ostatnie zakupy. Później coraz mniej gór, tylko pola, łąki, farmy, tak bez przerwy. Burza na południu. Od czasu do czasu daję znać Pani, by się zatrzymała, bo mam "kadr", pstrykam zdjęcia, ruszamy dalej. Mało mówię, robię się znów sentymentalny. Mieszanka smutku, nostalgii, ciekawości, strachu przed lotem... choć plan na najbliższą niedzielę w Polsce już mamy. Drogi niemal puste. Jak wczoraj zapytałem dziewczynę na recepcji Golden Gate Highlands o ciekawego jest na drodze z Clarens do Joburga, zrobiła wielki grymas na twarzy i stanowczo stwierdziła, że absolutnie ale to absolutnie wielkie nic. I miała chyba rację. Po dotarciu na miejsce, nogi w górę, laba. Piszę bloga, Pani kończy Chmielewską. W końcu mamy wakacje, nie?
Kilka słów o tych "widokach", są to wielkie farmy ogrodzone drucianym płotem, niemal identyczne jak na Antypodach. Teren lekko pofałdowany. Im bliżej Joburga, tym farmy są bogatsze i więcej jest bydła. Niewiele drzew, trawa, od czasu do czasu charakterystyczne wiatraki.
Godzinę po naszym przyjeździe rozpętała się gigantyczna burza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz