Tatra Mountains Double Header - dzień 3 - zasłużony wypoczynek w Popradzie

co za noc, spałem w wielkim łóżku z niespotykanym materacem, który powoli ale skutecznie wciągał mnie do siebie. Budziłem się w nocy mając wrażenie, że zapadam się w bagno. Rano - upał. Gospodyni mówi, że 34 w cieniu dziś ma być. Jaki dziś dzień - pytam Pani. "Kolejny!" - słyszę w odpowiedzi i chyba lepszej nie można sobie wyobrazić. Taka będzie emerytura. Dzień tygodnia - bez znaczenia. Jedziemy do dolinki na południe od wioski Svit. Montuję mojego mira i idziemy polować na makro strzały. Jest upalnie, ciało obolałe, więc tylko makro sesja w słońcu, a najlepiej w cieniu. Wyszło całkiem nieźle, zasługa mojego nowego Olympusa, ISO 1000 daje radę, stabilizacja i można ruskie obiektywy montować. Później Poprad. Jestem pod wrażeniem - super fajne miasto, cenowo jak najbardziej przystępne, najpierw La Fee - kawa, słaba z jeszcze gorszym łajfaj, ale na dworze w cieniu, daje radę. Później spacer po downtown, drobne zakupy, street photo... życie. To mi się podoba. Było super. No i ta księgarnia! Uwielbiam księgarnie, nawet jak nic nie kupuję. Kupiliśmy winietę, tak wolę udać 40+ złotych za granicą niż jechać Zakopianką. Szybko w domu. Co za długi weekend! Wszystko się udało, a Poprad to strzał w 10-tkę na wieczorny po-górski spacer.

i kawałek Popradu