ostatnio dwa razy przedstawiałem się - tak wyszło, powiedziałem "mam w życiu 2 miłości: moja Żona i góry". Tak jest, bezdyskusyjnie i w takiej kolejności. Niestety nie udało nam się pojechać w Tatry w miniony weekend, pochmurno w sobotę, niedziela deszcz - szkoda czasu i pieniędzy. Został rower, a ponieważ byłem wypompowany tygodniem pracy, musiało być lajtowo, czyli po naszemu mniej niż 100km. Wybór padł na Rudy, moje Rudy Raciborskie. Rowerem do Nędzy Wieś, tam dworzec (raczej dworcunio) jest tuż przy lesie. Kierunek północ - Solarnia, wyjechaliśmy w Kuźni, gadka szmatka z lokalsami, podpytuję o lotnisko w lesie, lokalsi wiedza dobrze co w trawie piszczy. Później Solarnia. Wypiliśmy po soczku, mówię Pani - jedziemy na wschód, przejedziemy całe Rudy, gra na orientację, patrząc tylko na mapę wyjedziemy w Tworogu Małym, zgoda ? Zgoda. Przepiękny las, zwierząt więcej niż ludzi, czyli dobrze. Dziesiątki przecinek, ścieżek, dróżek, zarośniętych mniej i więcej. Kręcimy. Minęły jakieś 3 godziny - wyjeżdżamy w Tworogu. Reakcja Pani - bezcenna. Kompas w głowie. Trzeba ćwiczyć. Było pieknie, później kierunek Gliwice, po drodze Sośnicowice i cukiernia Hania, nie może być inaczej. Byłem świadkiem rozmowy, gość, jakieś 50 lat, dobrze ubrany i Pani cukierniczka, jedna siata słodkości już spakowana, Pani ładuje torty i ciastka do drugiej. Zapytuje:
- zawsze Pan zamawia torty, jacyś goście dziś ?
Pan nieco ugryzł się w język, myśli... w końcu powiedział
- nie, jacy tam goście. Do Kurii się wybieram. Wie Pani, rozmawiam z biskupem no i mówi mi - jak przyjedziesz, przywieź coś na ząb...
Rozwaliło mnie. Rachunek prawie 200zł. Na ząb w sam raz, no nie ?
Kręcimy dalej, gdzie jemy, co jemy ? Standardowy i jakże przyjemny temat. Dojechaliśmy do Gliwic, po drodze obiad. Nie ma Gliwic bez kafo. Pociągiem do domu. 70km w nogach. Piękna trasa.
Zdjęć mało i marnej jakości. Skleroza nie boli, zabrałem aparat, ale bez karty, a więc został telefon :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz