Salmopol - po raz pierwszy

pogoda w lipcu płatna wyjątkowe figle, miały być Tatry, Wysokie Tatry, nic z tego. Zbyt duże zagrożenie burzowe spowodowało, że w ostatniej chwili musieliśmy wszystko odwołać. Co zrobić, tak bywa. Co w zamian ? Rower, znowu. Lubię rower, ale bez gór żyć nie mogę. O zdobyciu Salmopolu rowerem myślałem chyba od małego, wiele razy byłem z rodzicami w Szczyrku i Buczkowicach, ale zawsze czegoś brakowało, a to odwagi, a to wsparcie, sprzętu, partnerki. Teraz jestem szczęśliwy, mam to wszystko. W minioną niedzielę skoro świt spakowaliśmy rowery do pociągu, pojechaliśmy do Łodygowic. Na dworcu w Łodygowicach przed startem cała procedura - włączenie gpsies, kamerka - coś nagramy i głupiego powiem, kilka zdjęć, licznik, itd. Później już prosto - drogą rowerową! - do Szczyrku i dalej w górę. Szczyrk wyładniał, muszę przyznać. Nawet trochę ludzi się kręciło. Zawsze jak zaczynamy wyjazd rowerem szukamy lokalnej ciastkarni i zjadamy kawałek lokalnego ciasta, nie inaczej było tutaj. Za wyciągiem zaczyna się już wspinaczka, jedziemy oczywiście szosą asfaltową. Regularnie, pod górkę. Pani kręci całkiem nieźle, nawet zaczęła się ze mną ścigać. Powoli, po niecałej godzinie jesteśmy na szczycie. Reakcja ? Genialna trasa, możemy zjechać i wjechać ponownie. Co dalej ? Kilka zdjęć, Beskidem Węgierskim kawałek, później przez Stary Groń do Leśnic.Oj wieki nie byliśmy w Beskidzie Śląski, ale ten kawałek między Leśnicą a Brenną - piękny. Nie ma co. Na spacer, posiedzieć, podumać - idealnie. Później zamek w Grodźcu, dalej przez malownicze aczkolwiek pagórkowate tereny aż przez Rudzicę do Goczałkowic i Pszczyny. Tam obiad - Punkt G. Oj, wymiata. Mieliśmy jechać dalej, ale po co, znamy każdy kilometr, pociąg i do domu. Wybiło 90km. Piękna trasa. Podjazd pod Salmopol wcale nas nie wymęczył, właśnie pagórki od Leśnicy na północ. Widać na mapce. Bez appki gpsies nie ruszam się z domu.