Barcelona - dzień 7 - Tibidabo

gdy byłem 5 lat temu w Barcelonie zastanawiałem się, co to jest za góra z dziwnym budynkiem, która jest na północ od Barcelony. Kusiło, ale wtedy nie miałem czasu. Teraz był to podstawowy element naszego planu - pojechać tam. Jak się dostać na Tibidabo? Najpierw metrem do stacji Catalunya, później na pociąg S1 albo S2 do stacji Peu del Fenicular, ale - uwaga - nie wolno wsiadać do pierwszego wagonu, chodzi o to, że pociąg tak staje, że pasażerowie z pierwszego wagonu nie mogą wysiąść, pewnie wysiadają na dalszych stacjach. Następnie kolejką pod górę, a stamtąd busikiem, który kursuje co jakieś 20-30 minut. Jak widać trochę zachodu to wymaga, ale warto. Ze szczytu, który nie jest wysoki, bo ma tylko 512m n. p.m. roztacza się fantastyczny widok, są tam głównie karuzele i kościół. Po prawej stronie kościoła jest mała kapliczka, w niej zdjęcie. Pani to odkryła. Na zdjęciu jest właśnie ta kapliczka i nic więcej. Tak się zaczęło. Spędzamy tam kilka jakąś godzinę, nie idziemy na żadne karuzele. Jest słonecznie i wieje. Po powrocie udajemy się pod łuk tryumfalny. Krótki dzień. Nie ukrywam, jesteśmy zmęczeni wielkomiejskim tłumem, ale zadowoleni z tego, że zobaczyliśmy wszystko to, co chcieliśmy. Obiad, oczywiście na Gracii w Yes-ter-day.