w sobotę Pani wymęczyła tego wirusa, który ją dopadł. Niedziela już w plenerze, na lekko, ale poza domem. Wiadomo, Rudy. Jedziemy do fajnej wioski - Nędza, która na łamach tego bloga już nie raz gościła. Upał spory, więc hop do lasu. Daleko nie trzeba było jechać, by zsiąść z roweru i się zajadać. Maliny. Tygodnie temu były poziomki. W lesie nie zginiesz z głodu, a nie potrafię obojętnie przejechać obok takich okazów. Jedziemy przez pagórek Schlossberg, lubię tu zaglądać co jakiś czas. Wiata, figurka św. Huberta i pusto. Ludzi brak. I tak sobie kręcimy rozprawiając jak ten lipiec rozłożyć i gdzie tu jechać. Priorytetem staje się wypad w Beskidy z namiotem, aby sprawdzić się i ekwipunek. Tras rowerowych tych zaplanowanych mamy z 7, na czoło wysuwa się Łysa Hora i kosmiczny podjazd, za którym się stęskniliśmy, a wyciska z nas ostatnie poty. No ale wracając do dzisiejszej wyprawy (niedzielnej). Przerwę robimy przy lotnisku, kiedyś dla mnie utajnionym, dziś już znaki do niego prowadzą. Ponoć sprawdzało się podczas pożarów lata temu. Pobiegałem z soczewką makro, ale nic ciekawego nie uchwyciłem. W tym upale robale są bardzo aktywne. Jedziemy dalej. Druga przerwa we wiosce Turze. Jest "odido", czyli lokalny sklepik z piciem. Obsługuje go Azjata, kupuję lody, colę - bomba cukrowa. Nic to, spalimy to jeszcze dziś. Wczoraj przebiegłem 6,7km, więc śladu nie ma po tych cukrach. Podjeżdżamy pod Odrę, gdzie jest - hmm, no właśnie, ruchomy most? Tak bym musiał to nazwać. Wracamy do Nędzy i im bardziej się zbliżam, nie dziwię się, czemu ta wioska tak się nazywa. Obiad, wiadomo, w Żorach, w knajpce, którą odkryliśmy niedawno, przypadkiem, a danie są gigantyczne i niezwykle dobre.
.
Wieczorem już Tour de France z wielką ochotą, by wrócić do regularnego oglądania, jak to czyniłem od dawien dawna. Skończyłem czytać "My, dzicy papuasi" Dworczyka, którą odkryłem
wtedy. Ponad pół roku? ale mam tempo czytania. Zacząłem czytać biografię kapitana Cooka. Tak mam przygotowując się do podróży, aby wejść w nastrój. Fajnie, że wróciliśmy do wyjazdów. 5 dni "odnowy biologicznej" i wracamy na szlaki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz