czy to już Sudety? hmm dobre pytanie. Taki mix Beskidu Śląsko-Morawskiego i Sudetów. To było ponad tydzień temu, w sobotę 9. lipca. Nie znałem Opawy do momentu, kiedy kolega z pracy o tych rejonach nie wspomniał. Pojechaliśmy pierwszy
raz, dwa lata temu. Tamtejsza kawa nam zasmakowała, więc czas na powtórkę. Skoro świt wyjechaliśmy z domu, by być rano w kawiarni Fox Coffee. Kupiliśmy przy okazji nieco ziaren na spróbowanie (Salwador kiepściutki, Brazylia - się zobaczy). Później do małej wioski Slavkov, skąd ruszamy. Co ciekawy stary trick z parkowaniem przy cmentarzu nie zadziałał, zwykle jest tam jakiś parking, w Slavkovie nie ma. Oddalamy się od Opavy jadąc generalnie na zachód, mijamy wiśnie, pola z makami. Jest malowniczo. Trasę mamy wytyczoną niemal od zamku do zamku i po kolei je zaliczamy. Niezwykły teren pewnie z bogata historią. Zámek Stěbořice - zaniedbany stoi na wzgórzu. Dookoła nie ma nikogo. W sobotę w Polsce wiem, że jest ruch na ulicy. Tutaj, w tych rejonach - wymarłe miasteczka. Nic nie jedzie, jakby jakieś święto było albo Czesi grali w hokeja o mistrzostwo świata. Żadnych samochodów. Trasa jest zróżnicowana, trochę pod górę, trochę płasko. Najładniej jest od wioski Litultovice, więcej pól, więcej przestrzeni. Wioska Jakartovice - co za nazwa. Ciekawe czy coś ma wspólnego ze stolicą Indonezji? Stary dworzec, a po drugiej stronie hmm no właśnie co? jest poniżej na zdjęciach, jakiś spichlerze może? Tuż za rogiem stary kościół, też widać poniżej. Zdecydowanie dla mnie najładniejsza wioska na całej trasie. Dojeżdżamy do jeziora Zámek Stěbořice. Myślałem, że zobaczymy cos interesującego, a tu garstka ludzi na pontonach, reszta siedzi pod parasolami w kolibce. Kartą nie zapłacę, a więc adios. Jedziemy dalej. Plan zakładał, że dojedziemy do Bruntal, ale patrzę na zegarek i mówię do Pani - wróćmy, bo w rozsądnym czasie nie ogarniemy całości trasy. Tak też zrobiliśmy. I dobrze się stało, gdyż za moment na horyzoncie dostrzegliśmy ciemne deszczowe chmury. Przystanek mamy na rynku w Horní Benešov. Wpadam do lokalnego odido i kupuję hit ostatnich dni - Royal Crown Cola. Później juz tylko gaz do dechy, z dwóch kierunków nadciągają ciężkie chmury. Malowniczo jest we wiosce Březová, pola, kapliczki, pojedyncze drzewa, które z chmurami ładnie się komponują. Ja komfortu nie miałem, Pani kręciła, ja szybko wyskoczyłem z roweru, cyk zdjęcie i gaz. Kilometr przed autem zaczęło kropić, a przy aucie rozlało się na dobre. Rzutem na taśmę zdążyliśmy. Jadąc dalej do Bruntal wrocilibyśmy dużo później. A tak... zakupy w czeskim Kauflandzie. Niby nic, nie? Jednak jak tam wszedłem, zobaczyłem towar, którego w Polsce nie sposób znaleźć, choćby tę rzeczoną królewską colę - tak, jest na allegro. Później na koniec dnia burger w Żorach, no cóż, nie wpisał się w wysoki poziom dzisiejszego dnia. Widocznie główny kucharz był na urlopie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz