odkrycie sezonu? Zaczęło się od golfa. Czy ja już tu pisałem, że odbiło nam na punkcie golfa? Jeszcze nie gramy, ale oglądamy każdy turniej już blisko rok. Na bookingu znalazłem ciekawy hotel z polem golfowym. Niestety w sobotę lało, więc pojechaliśmy w niedzielę rano. Miasteczko Kravaře, obok Opavy. Pole golfowe przygotowane idealnie, greeny w perfekcyjny stanie, fairway też. Pusto, nie ma nikogo. Widzę nas na polu. Mam nadzieję, że kiedyś się uda. Jedziemy rowerem. Trasę wytyczyliśmy wcześniej, telefon z mapy.cz montuję w uchwycie na rowerze i ciśniemy. Rozeznanie terenu. I co? Perfekcyjnie. Czy są widoki? nie bardzo. Czy jest gdzie jeździć? Jasne! Takiej infrastruktury nie poznałem nigdzie indziej. Całą trasę przejechaliśmy po utwardzonej nawierzchni, głównie asfalt. Genialne oznakowanie, drogi rowerowe są numerowane, nie sposób się pogubić. Mało ludzi, przyjemna temperatura, nic, tylko kręcić. Jak na mapie widzę czeski zamek, to z pewnością warto pojechać. Pierwszy podjazd lasem, pod Hrabyne, łagodny, ale dość długi. Wspaniale. Jadąc dyskutujemy onaszej najbliższej polskiej ekspedycji, co zabrać, co nie. Pierwszy - zamek Raduň, na małym wzgórzu, ściany porastają winorośle. Ludzie siedzą, lody jedzą i patrzą. Jest na co. Ładnie. Drugi, jeszcze większy. Fanem historii i architektury nie jestem, szukam kadrów. Drugi zamek, po wspaniałym zjeździe na większej górze, gdzie niemal wpychamy rowery, to Hradec nad Moravicí. Wokół zamku rowerem nie da się jeździć, ale warto wejść i zobaczyć. Tu już więcej turystów, ale i późniejsza pora. Na koronę uważamy, dystans zachowany, niemniej bez wariactwa. Lokalsi masek też nie używają. Swoją drogą fajnie wyszło - okres koronowy powitaliśmy i żegnamy(? - oby) w Czechach. Jakże malowniczy ten kraj jest. Wzdłuż rzeki Moravice drogą rowerową pierwszorzędną dojeżdżamy do auta. Nie bylibysmy sobą, gdybyśmy nie mieli zpalanowanej knajpki i kawiarni. Jedziemy do Opawy. Szukamy parkingu. Okazuje się, że jest duży pusty parking w centrum miasta. Jak pięknie. Stare miasto. Nasza restauracja otwarta do 16. Że co? Jemy tuż obok. Mmmm co za kuchnia! Kawiarnia fox coffee. Wita nas tablica z wyborami ziaren z całego świata. Firma mała, rodzinna, palarnia. Tylko kesz. Co? Lecę do bankomatu. Kawa dobra, do domu wziąłem 100g Nikaragui. Co za dzień! Świetne miejsce, jest golf, jest gdzie zjeść i pojeździć rowerami. Na pewno tu wrócimy.
.
Powrót do biura wyczekiwany, dobry, ale czuję zmęczenie. Organizm się oduczył. Dobrze, że więcej się ruszam. Potrzebuję urlopu. Będą 2 ekspedycje w tym roku. Nikon wypuścił Z5, mam mieszane uczucia, czekać? Jak widzę, co robi moja Sigma 30mm, to chyba tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz