Śniadanie było baaaaardzo dobre, jak to w dobrym hotelu. Jak chill to chill. Sprawdza nam się w każdym zakątku świata - aby wypad był udany i były siły na chodzenie, konieczne są 2 rzeczy - dobry sen (co często łączy się z dobrym miejscem do spania) i to, co jemy. A to akurat było tutaj wyborne. Wrócimy tu, albo do sąsiadów, bo warto. Dziś Góry Bardzkie. Byliśmy tam ostatnio 7 lat temu, jak ten czas leci? Pamiętam bardzo dobrze tamten dzień. Mile mnie zaskoczyło Bardo. No i nie wróciłem, a jest do czego. Dziś, czyli wtedy, jest upalnie, bardzo upalnie. Mamy krótką trasę, na której nie ma szczytów, jest czas razem. Parkujemy na prywatnym terenie katolickiej szkoły czy przedszkola, nawet nie pamiętam. Zadzwoniłem, wyszła siostra, poprosiłem o zgodę, chwilę się zastanowiła, po czym zgodziła się. Po wczorajszej przygodzi brr... jestem wyczulony. Ale spoko, możemy zostawić auto i ruszyć w las. Towarzyszy nam wycinka drzew, zniszczony teren, generalnie - słabo. Ale jak tak szliśmy, gadaliśmy, skręciliśmy nie tam gdzie trzeba. A jak wiadomo, przygoda czai się tuż za szlakiem. Wąska ścieżka, trawers, obok gesty las. Nagle... coś wielkiego poruszyło się w gęstwinie. Nie jeden, lecz dwa! ogromne jelenie. Co za widok! Drugi ładny widok jest tuż obok Wielkiej Cisowej Góry. Pięknie. Odkrywamy niebieski grzbietowy szlak w Górach Bardzkich, cudny na rower. Oczywiście już jest plan - nocleg w Polanicy, sobota w Sowich, niedziela w Bardzkich rowerowo. Drugi hit dnia, to poziomki. Ja bym powiedział nawet - mini truskawki. Są ogromne i jest ich ogrom. Co za miejsce! A wydawałoby się, że takie nijakie miejsce. Dostrzegać piękno małych rzeczy i tego, co się ma, to sztuka. Kolejne piękne miejsce - rezerwat Cisy. Warto. Szybko zeszliśmy z gór. Na obiad pojechaliśmy do Ząbkowic do wyszukanej knajpki. Mówię sobie - jest upał, nie dam rady zjeść większej porcji. Wezmę zupę. Jasne... otwieram menu, są żeberka... i po zupie. Świetne danie. Powrót nas wymęczył. Staliśmy godzinę w okolicach Góry Św. Anny. Co skutecznie nas wyleczyło z najbliższych wyjazdów w Sudety z rowerami.
.
Gdy piszę te słowa, idzie burza, w końcu. Na dworze upały. Pani chora, coś złapała nie wiadomo gdzie. Miniony weekend - w domu, przy książkach i golfie. Najbliższy weekend? mam nadzieję, że już rower.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz