po dwóch trudnych weekendach (WTR, Fatra) przyszedł czas na chill. Pojechaliśmy w sobotę rano do Polanicy. Nocleg w jednym z tamtejszych hoteli, o dziwo sporo wolnych miejsc było. Krótko po 9-tej byliśmy już w Sudetach, a stamtąd pojechaliśmy do wioski Wolany, na północ od Polanicy. Stamtąd rozpoczęliśmy spacer. Spacer, nie trekking czy marsz. Plan jest prosty - dać sobie chwilę (czyli weekend) odpoczynku. W lesie przyjemny chłód. Chwilę rozprawiamy o książce Moody`ego - "życie po życiu". Jak dla mnie, jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem. W lesie rosną już jagody. Na poziomki też przyjdzie czas. Jutro, czyli w niedzielę najem się do syta. Idziemy do punktu widokowego za górką Cygan. Może kiedyś coś tam było widać, ale teraz... drzewa się rozrosły i niewiele z tego widoku. Później już tylko płaski przyjemny chłodny las. Jak to było na ostatnich naszych wypadach, rozprawiamy o wyjeździe jesienią. Co wziąć, co zabrać, dokręcamy każdy szczegół. Bo tak mamy, bo to daje nam frajdę. W drodze powrotnej rozkładamy się w iglastym lesie. Zasypiam. Często tak mam w górach. Drzemka, nawet krótka, mnie regeneruje. Świetne drogi rowerowe w tych Górach Stołowych. Wycieczka generuje pomysł na kolejną. Zachciało mi się tu wrócić z rowerami i pojeździć. Jest gdzie. Poza kilkoma rowerzystami w lesie nie spotykamy nikogo. Jednak jest zwierzyna. Ogromny jeleń z pięknym porożem ukazał się naszym oczom. Co za widok! Końcówka trasy jest niezwykle ciekawa, idzie się przez łąki, a po naszej prawej stronie fragmenty Kotliny Kłodzkiej. Dawno nas tu nie było! I powrót ten jest naprawdę przyjemny. Mimo że jest to środek długiego weekendu, nie widzę tłumów. Inflacja i ład robią swoje.
Obiad jemy w miłej restauracji tuż obok Parku Szachowego. Lubię kaczki. Wieczorem pojechaliśmy na mszę, do Nowego Wielisława. Spotkała nas nadzwyczajna przykrość, o której nie zdecyduję się tu pisać. Wieczorem idziemy na spacer po mieście. Tutaj tłumy już się schładzają. Momentami centrum miasta trzyma wysoki poziom. Ale można znaleźć i "perełki", jak zjazd do Polanicy z drogi numer 8 - znak mówi "kurort" Polanica. Tuż obok niego płachty reklamowe, część z nich potargana. Drogi w Polanicy są w opłakanym stanie. Jak tak można? Gdzie idą pieniądze turystów? Pierwsza lepsza austriacka wioska jest w lepszym stanie. No i sporo kiczu, czyli każda "dziura" zapchana sklepikiem z kiczem i amatorską restauracją. Cóż, dla każdego coś miłego. Skupiam się na pozytywach, bo część hotelowa na północy miasta pozwala wypocząć. Tak minął dzień 1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz