myślałem, że w Beskidzie Śląskim już widziałem wszystko i absolutnie rzadko tam jeździmy. Nie było za bardzo gdzie jechać w minioną niedzielę. Mapa do ręki (czyli tablet) i wyhaczyłem malutką wioskę Nydek. Jedziemy! Muszę powiedzieć, że od razu wyczuwam świetne feng shui. Fajny klimat, cicho, bez kiczu i turystów. A jak sobie pomyślę, że po drugiej stronie gór jest Wisła... no to wiadomo. Jest fajnie w tym Nydku. No i muszę ogłosić - eksplozja zieleni. Drzewa mają liście! co za odkrycie. Jest kolor zielony w tej części świata. Po prawie 6 miesiącach szarzyzny, tego białego co zalega - dobrze zobaczyć zieleń na drzewach. Idąc po górę jeszcze po asfalcie mija na raz po raz kobieta w BMW dziko jeżdżąc po wąskich drogach. W końcu obok nas się zatrzymuje i pyta - którędy na Soszów. Ano tędy! pokazuję na szlak, na którym jesteśmy. Pojechała dalej autem i znowu zawraca. Czy ona myślała, że wjedzie na sam szczyt? Jest szaro buro na niebie, jest zimno, ale lepsze to, niż siedzenie w domu. Schronisko na Soszowie, byłem tu wieki temu, jeszcze jak zbierałem pieczątki. Fajny klimat, ceny znośne, miło było. Szedłem ładując baterie po wyczerpującym tygodniu pracy (dziś jest piątek jak to piszę i wciąż padam). Projekt, w którym uczestniczę jest fantastyczny, ale drenujący. Łapię każdą chwilę, by wrócić do radości. Przycupnęliśmy na przełęczy Mały Stożek, zjedliśmy po kanapce, powygłupialiśmy się i wróciło stare dobre. Tak ma być! Później zejście do Kolibiska, stare nieczynne zimą schronisko, następnie podejście do osady Filipka - fajne miejsce na rower. A tam chata! co za niespodzianka. Jest kofola, płatność koronami. Jak to dobrze, że zawsze mam kilka stówek ze sobą. Już w Czechy po zeszłorocznej Morawie nie jadę tam bez koron w portfelu. Posiedzieliśmy, wypiliśmy kofolkę i ruszyliśmy w dalszą drogę planując nasze wystąpienie o Tasmanii. Obiad zjedliśmy w Żorach... już nie jadę tam oj oj...
Fajny był to wypad, w utarte szlaki, które nie zaskoczą, ale jest możliwość złapania słońca, jak wyjdzie zza chmur, jest powietrze, jest ruch. Nie ma co narzekać.
Pierwsze zdjęcia to 28mm Pentax. Co za szkło. Uwielbiam, później już Nikon.
.
Święta idą, pogoda iście zimowa. Już bym chciał zrezygnować z puchowej kurtki. Zmęczony w ten piątkowy wieczór, ale idzie normalność no i mam nadzieję na taki cykl: Kaczawa, Kaczawa, Morawy. Odliczam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz