kultowy wypad, jak co roku. Co roku także umilamy sobie dojazd do Cieszyna poprzez zwiedzanie czegoś w okolicy. Zdaje się wracając z Moraw w zeszłym roku stwierdziliśmy, że Winter Cieszyn będzie z Ostrawą. Tak też zrobiliśmy w minioną sobotę. Co to był za dzień! W Ostrawie byliśmy około 11. Pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę wieży w Urzędzie Miasta. Co rzuca nam się w oczy, to wszędobylski spokój. Po ulicach auta nie jeżdżą, ludzie nie chodzą, w Black Tree Cafe Pustki. Idziemy na wieżę, na parterze portier mówi, byśmy jechali na 6-te piętro. Jedziemy. Uwielbiam jeździć windami. Na 6-tym za ladą siedzi 3 młodych ludzi, jeden z nich jest Polakiem i nas obsługuje. Kupiliśmy bilety i mówią nam, żeby jechać na drugie piętro. Hmmm zaraz. Jestem na 6-tym, mam jechać na wieżę, a teraz na drugie? aha, może trzeba w dół, a później do góry? Czeski film. Nie, na drugie - upierają się goście za ladą. Na drugie liczone od 6-tego. No przecież to jest oczywiste. Wjeżdżamy i... oooo ładny widok. Naprawdę warto. Komin tu, komin tam, nie da się uciec od przemysłowych korzeni miasta. Za chwilę pojawia się ten Polak z parteru, czyli 6-tego piętra. Daje znać, że może co nie co podpowiedzieć. Najpierw go ignoruję, bo chcę się skupić na kadrach, ale... w sumie, jak jest, to warto się czegoś dowiedzieć. No i się zaczęło. Gaduła. Nawija jak katarynka, ale ale ten gość to chodząca wikipedia Czechów. Najpierw mnie wyśmiał, że dopiero pierwszy raz w Ostrawie... mogłem mu powiedzieć, że kiwi to on widział na zdjęciach w obuwniczym, ale darowałem sobie. Mega ogarnięty i zafascynowany młody człowiek. Poradził nam odwiedzić starą hutę w Ostrawie. Jak zapytałem go o najlepszą drogę rowerową w Czechach, zaczął od Mikulova... już wszystko wiedziałem. Morawy. Po wieży, która jest naprawdę warta polecenia poszliśmy na kawę. Później przez rynek, nadal pusty w stronę hałdy Ema. Wychodzimy z miasta, idziemy przez ładne osiedla z w miarę nowymi budynkami. Może się podobać. No i te spokój. W pewnym momencie pod garaże podjeżdża stare, ale ładnie zachowane volvo. Podchodzę zrobić zdjęcia. Co za kadr! Hałda jak to hałda, zimno, wieje, sceneria szarobura dodaje uroku. Ładny widok na miasto. Co ciekawe w pewnym miejscu są usypane kamienie i spod nich wydobywa się dym. Ciekawe. Później schodzimy drugą stroną. Ładnie, po prostu ładnie. W sumie to te gość z wieży miał rację - jak to, że dopiero teraz tu jesteśmy? Jest już 15.00, ale to przecież Winter Cieszyn...? jedźmy do tego Cieszyna już. Po drodze Billa, zakupy. Są rzeczy, których nie ma w Polsce. W Cieszynie jedziemy pod kościół Jezusowy, który od lat mnie zastanawiał, co to za budowla ogromna jest. Parkujemy niedaleko rynku. Idziemy na obiad, wiadomo - Burger Brothers. Podwójny burger... to dla mnie za dużo. Ale za to z kofolą w kuflu. Później trzeci audioprzewodnik - Luteranie. I... znowu idziemy pod kościół. Ale nas przegonił ten przewodnik, doszliśmy w ciemne zakamarki Cieszyna aż do pomniku Mieszka. W życiu nie wiedziałem, że taki tam jest! dobrze, że tego burgera rozchodziliśmy. Robi się zimno, pora się zagrzać. Kultowym miejscem dla nas jest Laja. Pani powiedziała, że chce tam siedzieć do późna i jeszcze później wrócić do domu. Jesteśmy pod zamkiem. Kilka par siedzi, a w zasadzie leży. Kto był, to wie o co chodzi. Jedna para wróciła z toalety i widać, że na siku nie byli. Gość niemal w stanie hibernacji. No co zrobić, tacy się zdarzają. Siedzimy, pijemy wyborne herbaty i patrzymy na papierową mapę Kaczawy. Wg prognoz mieliśmy dziś tam być. Niestety, prognozy się zmieniły, ten weekend jest deszczowy. Do domu wróciliśmy jakoś przed północą, jednakże to był absolutnie najlepszy i najdłuższy Winter Cieszyn Foto Seszyn. A do Ostrawy, to my jeszcze wrócimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz