niedziela, 10 grudnia 2017

RPA - dzień 1 - wylot i przelot, Pretoria

Tak, to już. 2.11.2017. Miesiące przygotowań i w końcu nadszedł ten dzień. 2-go listopada. Początek naszej kolejnej ekspedycji. Tym razem nie Pacyfik, a RPA. Dzień przed, Wszystkich Świętych. Zostaliśmy w domu, nie do końca zdrowi, chcieliśmy uniknąć tłumów, cmentarze odwiedzone wcześniej, z należytym spokojem i zadumą. Pamiętam rok temu strasznie mi to przeszkadzało, sprint cmentarny, za dużo i za szybko. Wieczorem mecz, Tottenham - Real. Nie zawiódł. Mój nowy klub, któremu kibicuję. Nie zawiodła też TVP, wysokiej jakości streaming, komentarz i studio w przerwie. Oby tak dalej. No ale nie o futbolu tu mowa. Wczoraj także odprawiliśmy się online. Byle przy korytarzu. Na dłuższych lotach ja dużo chodzę. Ważne, by były po lewej stronie, może uda się wypatrzeć Kilimandżaro ? Powinno być już widno.

Pobudka o 5. Spałem bardzo twardo. Zawsze się zastanawiałem, co czuje człowiek, gdy za moment leci na koniec świata. Dzień przed, w nocy, przed wyjściem z domu. Dziwne i fascynujące zarazem to uczucie, które z upływem czasu ewoluuje. Pamiętam rok 2011, pierwszy wylot do Nowej Zelandii, stres, nerwy. Wziąłem wtedy ze sobą służbowy laptop i komórkę. O tablecie mogłem zapomnieć. Z każdą tak długą wyprawą jest inaczej. Lepiej było już w 2013, gdy lecieliśmy na Tasmanię, 2 lata temu - jak to zleciało, jakby to było wczoraj - do Nowej Zelandii lecieliśmy jak do siebie, dziś się śmieje, że nie miałem ani centa gotówki przez całą wyprawę. Teraz jak jest ? Też inaczej. Pakowanie idzie sprawniej, mniej zakupów przed samym wyjazdem, planowanie wyjazdu sprawia tę samą wielką frajdę. Każdy wyjazd czegoś uczy. Jest spokojnie. Wszystko pogasić, powyłączać, bo wracamy w grudniu, po południu. Rodzice przyjeżdżają po nas o 6, z domu wychodzimy o 6.30. Podróż czas zacząć. Dworzec, pożegnanie. Trudne, jak zwykle. Smutne nasze i rodziców twarze. Ale jesteśmy o jeden telefon obok. Nawet strefa czasowa niemal ta sama. To nie jest koniec świata - pocieszam. No tak, ale jak leciałem do Nowej Zelandii, to też tak mówiłem.

Mamy po plecaku i po jednej dużej walizce, ok. 20 kg. Paszporty na szyi. Intercity do stolicy. Co czuję, co myślę? Różne rzeczy. Mijamy pola i łąki. Jura. "Nie ciągnie mnie tam". A rezerwat Pazurek ? Pamietam, mam na liście. Myślę, że w przyszłym roku, na wiosnę odwiedzimy. Co roku jeździmy do Częstochowy na cmentarz, tym razem zawitamy tam w Grudniu lub Styczniu. Ale jak jestem poza krajem, to ciągnie w Polskę, jak tu, to ciągnie gdzieś daleko. Tak chyba musi już być. Moje Sudety, moje Bieszczady, Beskid Niski... nie da sie być wszędzie, ale pojedziemy tam. Generalnie odczuwam spokój. Tak sobie myślę, że tegoroczne loty pomagają mi oswoić się z lataniem, najpierw Stany, później Niemcy z przygodami. Staram się podglądać życie zza szyby pociągu. Każdy ciągnie w swoją stronę. Łazy, Zawiercie... tyle razy jeździłem do Warszawy tą drogą. Najczęściej służbowo. Pamiętam swoją pierwszą delegację do klienta, 2006 rok, strach niemiłosierny. Dało się i było świetnie. Spotkanie w Zawierciu, kolega z Łaz. Wspomnienia. Jest ciepło i nie pada, to też pomaga. Staram się coś poczytać. Jak zwykle w takich wyprawach, tablet, telefon, cokolwiek mam, wypełnione jest po brzegi tym, co może umilić czas. Właśnie - a jesteśmy na wysokości Łodzi, gdy to piszę - czytam taki cytat

Myśl dobrze, a będzie dobrze.
— CEMACH CEDEK

Pasuje jak ulał do mojego obecnego stanu. Nie ma przypadków.

Warszawa Zachodnia - już nie dam się więcej nabrać, fatalne doznania. Szkoda słów. Jeszcze w pociągu przed wyjściem spotykamy dwie wesołe parki z plecakami. Pani zagaduje, gdzie lecą. Tajlandia. Jeden z nich wrócił kilka dni temu z RPA. Kapsztad? Pyta.
Nie, Johannesburg - odpowiadam
Aaaa Tambo - mówi z uśmiechem. Ale tam nie ma nic ciekawego, dodaje.
Wiem. My tylko tam przylatuje i jedziemy dalej. Zachwala później lokalną wołowinę i inne przysmaki.

Taxi na Okęcie. Tłumy. Wydawać by się mogło, że po sezonie, że jesień, a tu naprawdę sporo osób. 4 godziny do odlotu. Za nami siedzi kilka lecących LOT-em do Rio i się zaczyna - koncert przechwalania, kto gdzie był, jaką klasą leciał, co robił, itp. Czas na odprawę, a raczej na nadanie bagażu. Lecimy Turkish. Nieprzyjemny pan. Poprosił o paszporty, coś chwilę się zastanawiał. Koszmary z Krakowa wróciły. Bierze telefon i gdzieś dzwoni. Serce mocniej zabiło. Pytał się o jakieś detale. Poszło gładko. Kontrola bezpieczeństwa. Bramka jak zwykle zareagowała na mój widok, nic mnie to nie dziwi. Przeczuwam, że znowu miałem podwyższoną temperaturę. To znowu stres. Strefa bezcłowa. Sporo ludzi, ja lubię przestrzeń i tak pamiętałem to lotnisko. Podobnie było w Pyrzowicach i w Balicach. Pani chce iść pod gate. Aby się tam dostać, musimy przejść przez kolejne bramki i okazać paszport. Pani za okienkiem patrzy na paszport, na mnie. Coś się nie zgadza.
- rok urodzenia ? Nagle pyta
- ja w szoku. Nie rozumiem. Zdjęcie w paszporcie mam z 2011, jeszcze w nieco dłuższych włosach. Dziś mam je krótsze. No i nie goliłem się pół roku. Co się ma nie zgadzać ? Przecież to ta sama mordka. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, coś tam postukała w komputerze i puściła. Drobiazg, naprawdę, ale jestem już wystraszony i niepewny. Myśleć pozytywnie, wtedy będzie dobrze. Lecimy do Istambułu. Jak tylko samolot dotknął ziemi, napisałem w SMS: Istambuł bardzo fajny lot. W istocie tak było. Samo lotnisko - może być. Brama na wschód. Zatem różnorodność kulturowa gwarantowana. O dziwo, nie ma żadnej elektroniki w sklepach. Zgodnie z planem, poszliśmy na turecką kawę. Później znaleźliśmy "opuszczony" gate gdzie można w ciszy posiedzieć i odpocząć. Jest dobrze. 6 godzin przerwy między kolejnym lotem do Johannesburga upływa dobrze.

Airbus 330 zawiezie nas do Johannesburga. Ja mam miejsce przy korytarzu. Start obserwowałem przez frontową kamerę. Nie poczułem kiedy oderwaliśmy się od ziemi. Raport pokładowy - film urwał mi się już nad Antalyą, usnąłem. Obudziłem się nad Aleksandrią, podali kolację. Kuchnia Turkish naprawdę dobra. Za Kairem spałem z przerwami do okolic jeziora Tanganika i Malawi. Liczyłem, że zobaczymy Kilimandżaro, jednak teren ten był mocno zachmurzony. Dużo snu, rzadko mi się to zdarza w samolotach, co jest dobrym sygnałem. Lądowanie było bardzo spokojne. Tambo? Bije spokój i cisza. Lądują tu same mocne marki, jak Lufthansa, Air France czy Brytyjczyk. Oczywiście kilka A380 też się znajdzie. Dużo miejsca dla turystów. Dobre feng shui, jak to mówię. Długa kolejka do kontroli paszportowej. Pani zapytała tylko jakim lotem przylecieliśmy. Zgodnie z tym co przeczytaliśmy, wbiła wizę na 30 dni i puściła dalej. Kolejno - karta sim, wypożyczenie samochodu i w drogę do Pretorii. Celowo nie chcemy zatrzymywać się w Johannesburgu, z uwagi na bezpieczeństwo. Ciekawie jedzie się autostradą, momentami strach się bać, ludzie siedzą na pakach ciężarówek, chodzą wzdłuż drogi, jest dziczej. Pretoria, a raczej przedmieścia. Wystarczy zjechać z głównej drogi, nawet tej drugorzędnej M6, by zobaczyć prawdziwe oblicze tego kraju. Mnóstwo ludzi krząta się wzdłuż i w poprzek drogi, nie wiadomo gdzie patrzeć. To kobieta niosąca na głowie cały karton warzyw i owoców, to jakiś dresiarz, może i bez złych zamiarów, ale lepiej nie prowokować kontaktu wzrokowego. Otoczenie też pozostawia wiele do życzenia. Weźmy dla przykładu skrzyżowanie Stellenberg Road i M10. Ruchliwe, światła. Korek niesamowity. Na środku stoi zgraja młodych ludzi, zaczepiających kierowców, żebrzących albo tylko udających. Gospodyni, u której zamieszkaliśmy na jedną noc mówi, że plan mają prosty - na jednych światłach patrzy do auta co jest tylnym siedzeniu, a na drugich jego kumpel rozbija szybę i kradnie co się da. Zablokowane drzwi nic nie pomogą.

W tej części Pretorii, gdzie mieszkamy życie toczy się w zamkniętych enklawach klasy co najmniej średniej. Są to ogromne osiedla na kilkadziesiąt domów, nierzadko otoczonych kilkumetrowym murem, a do tego jeszcze - na samej górze drut kolczasty pod napięciem. Przed wjazdem do naszej enklawy stoi dwóch umundurowanych gości, ale to takich, którzy nie zawahają się strzelić, gdy ktoś ich do tego zmusi. Po krótkiej rozmowie brama się otwiera, wjeżdżamy do środka. Po kilku metrach dojeżdżamy do kolejnej bramy. Współczesne RPA. Zwiedzanie downtown? Mieliśmy taki plan, ambitny. Zapomnij. Nie warto. Gospodyni także odradza. Tam nic nie ma, nie toczy się życie, jak w dużych miastach. A oberwać można.

RPA d2 3

Fajny pierwszy dzień urlopu, co? Zatem pozostały zakupy w lokalnym sklepie. Obcowanie z lokalsami. Jest stoisko ze suszoną wołowiną. Zastanawiam się co wziąć, na spróbowanie. Sprzedawca odcina kawałek, daje mi spróbować i szczerze zachwala. Biorę. Pakuję, ale do tego podaje kolejny, inny i mówi - "masz, weź, to prezent". Jest także sklep dla hikerów, gdzie kupujemy co potrzeba na wypady w góry.


No dobrze, zatem co czuje człowiek, który już dotarł na ten koniec świata? Ja tu i teraz - 3.11 - czuję się naprawdę dziwnie, po tym co widziałem. z jednej strony czuję niepokój, z drugiej ciekawość, raz myślę - wyjmuj aparat i rób zdjęcia, z drugiej - bądź rozsądny, nie rób, bo oberwiesz. Myślę sobie - jak to będzie, tak po ludzku. Przecież wg ostatnich rankingów RPA to jeden z najpiękniejszych krajów na świecie. Miesiąc w zupełnie innej kulturze, wśród ludzi, których nie rozumiem, nie rozumiem zachowań, motywów, sposobu życia, momentami współczuję im, ale też coś mi mówi, że powinienem podejść do tego z ciekawością i po prostu starać się ich zrozumieć. Bo Afrykę można i chyba trzeba zrozumieć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga