Rudy - rowerowy fotorelax

to był wielki powrót w Rudy Raciborskie, po blisko dwóch latach. No bo gdzie tu jechać 15.08 ? Wszędzie tłumik. A w Rudy blisko. Przed siebie. Nogi bolą po stówie z Milówki, zatem fotorelax. Jakie szkło ? no właśnie. Ileż można drzewa fotografować, zatem spakowałem 28mm 2.8 Pentax i Industara. Stanęło na tym, że praktycznie zdjęcia robiłem tym ostatnim. Robale! i to ile. W ilościach hurtowych. Światełko było niezłe, Pani wyszukiwała, a ja wtedy hops w krzaki i pstrykam. Z takich krzaków wychodziłem bardziej zmachany, niż po jeździe rowerem. Nie dość, że upał, to jeszcze do takiego robala trzeba dyskretnie podejść, ustawić się, wstrzymać oddech i wykonać parę strzałów. Nie ma czasu na podgląd, jeden krótki wdech i kolejna seria. Kto bawił się makro, wie o czym mówię. Nie rzadko na kilkanaście lub kilkadziesiąt zdjęć, wyjdzie jedno. Stabilizacja w korpusie pomaga. Na początku miałem pierścienie redukcyjne, ale nie jestem zadowolony z efektów. W każdym bądź razie - miło było wrócić to lasów, które lubimy. Pani spojrzała na mapę, widzimy jeziorko, którego nie znamy, zatem jedźmy. Naszym oczom ukazała się wielki teren kopalni odkrywkowej. Kopalnia piasku. Ładnie i cicho. Ale ale, to nie to jeziorko, gdzieś tu musi być - myślimy. Podjeżdżamy dalej... no i proszę. Wielki teren po dawnym wyrobisku zalany wodą. Są i ciekawostki krajoznawczo-społeczne. Niektórzy postawili swoje "dacze" lub przyczepy kempingowe postawić przy jeziorku (ciekawe czy legalnie) i udają, że są nad morzem, albo przynajmniej jakimś Balatonem. Wędki się moczą, alkohol się chłodzi, wakacje na całego. Dramat. Niedaleko od nich widać taśmociągi jakieś inne kopalniane sprzęty. Wiocha. Jest jeszcze inna odważna parka, która przy samym brzegu pod urwiskiem spaceruje po piachu. Jak się on zapadnie, to można ich szukać... Taki lokalny folklor. Aaa no i były też Sośnicowice i ciastkarnia Hania, no i najlepsza kawa w tej części Polski - Kafo w Gliwicach.

Czy ja wspominałem, że zacząłem biegać? Chyba nie. Na razie co drugi dzień, 3.4km. Dziś wstałem o 5.25 i poleciałem. Forma się robi na Drakensberg. A o tym przy innej okazji.