Sudety II - dzień 2 - Bardo

drugi dzień naszych weekendów układa się wg podobnego schematu. Wybieramy krótszą trasę, jakieś 3 - 5 godzin, zazwyczaj miejsca niszowe, w które specjalnie byśmy się nie udali. Później obiad po drodze, zwiedzanie i wieczorem do domu. Jeśli to wiosna lub jesień, czyli nie Słowacja i Tatry, to zazwyczaj Sudety, a tam jest co zwiedzać. Z tymi niszowymi górami jest bardzo ciekawie, zagłębiam się w mapę i dumam, oglądam "kozie górki", jeśli nie ma wzmianki na googlu, już jest moja. Nikt tam nie zagląda, więc zaglądnę ja. Tak było w minioną niedzielę. Padło na Góry Bardzkie. Byliśmy tam rok temu, aby zdobyć Kłodzką Górę do korony, ale góry ciągną się z północy na południe, chciałbym przejść je całe. Więc krok po kroku, rok po roku je przejdziemy. Wyszło na to, że zwiedzimy Bardo, z niego pójdziemy na południe niebieskim szlakiem przez Kalwarię, do Przełęczy Łaszczowa i zawrócimy czerwonym szlakiem rowerowym. Ok. 10 byliśmy w Bardzie, przywitało nas ponurą pogodą, zresztą centrum tego miasteczka jest takie ponure i mało sympatyczne. Bez trudu odnaleźliśmy niebieski szlak i pod drogą numer 8 wzdłuż Nysy Kłodzkiej poszliśmy w kierunku lasu. Nogi bolały po zeszło-dniowej wycieczce. Nie spodziewałem się trudności w Bardzie. Tu był problem. Ta Kalwaria bez powodu się nie nazywa. Droga Krzyżowa wiedzie stromym szlakiem na sam szczyt. W trackie wspinaczki mijamy Źródełko Maryi, a na górze kapliczkę. Później schodzimy do drogi i jest to najlepszy kawałek tej trasy, zielono, pusto i idzie się naprawdę sympatycznie. Schodząc dopada nas deszcz, leje dość solidnie. Ja nie cierpię parasoli, ani żadnych peleryn, mimo że mam 2. Pani od razu wskakuje w poncho. Po drodze spotykamy 4 salamandry, co bardzo rzadko się zdarza. 4 godziny szybko mijają, świetne miejsce na krótki wypad. W Bardzie zwiedzamy Bazylikę. Wchodzimy w coś w rodzaju przedsionek, pusto, z boku się młody człowiek, zadumany odmawia różaniec - rzadki widok w dzisiejszych czasach. Później Ząbkowice Śląskie i nasza stała restauracja. Mieliśmy w planach jeszcze Kamieniec Ząbkowicki i zamek, ale odpuściliśmy sobie. W zamian jedziemy w kierunku autostrady przez Ciepłowody i Strzelin. Coś wspaniałego, kolorowe rozległe pola, pustka, nic tylko stawać i pstrykać zdjęcia. Tak minął drugi weekend w Sudetach w tym roku. Było świetnie, jeśli pogoda dopisze, zanim ruszymy na wyższe szczyty, wrócimy w Góry Orlickie dość szybko.