Rowerem między Gliwicami i Rudzińcem

zimą, jak obmyślaliśmy trasy rowerowe na ten sezon, znaleźliśmy starą książkę w stylu "trasy rowerowe w Polsce", na jednej z kilkuset stron znalazł się opis trasy, którą przejechaliśmy w minioną niedzielę. Zaczęliśmy w Gliwicach na Dworcu, później Kafo przejazdem, Ostropa, Wilcze Gardło i... no właśnie, tu zaczyna się klimat. Klimat - ja bym to nazwał - Rudzki. Małe wioski, ładny las, cisza i spokój. Następnie Sośnicowice i jeden z dwóch hitów tej wycieczki - Tworóg Mały. Mała wioska, malutka, na skraju Rud Raciborskich, jedna ulica, nazwy dwujęzyczne. Bajecznie. Później Sierakowice i Rudziniec. Przed Rudzińcem - ulewa. Znaleźliśmy schronienie wśród krzaków, postaliśmy jakieś 20 minut i dalej w drogę. Za Rudzińcem kierujemy się już w kierunku Gliwic i docieramy do drugiego hitu - Pławniowice i pałacu. No genialne! Takie rzeczy tak blisko domu. Jesteśmy głodni, kręcimy dalej z nadzieją na jakąś knajpę. Taciszów, jest tanzbuda. Ale okazuje się, że jest komunia. Coś mi mówi, że zjemy. Kelnerka mówi, że wydadzą nam tylko podstawowe danie - kluski, modro kapusta i rolada. Pytanie! I wydali, i to jakie! Rewelacja. Później zachciało nam się lodów, czyli to co spaliliśmy, nadrabiamy. Swego czasu wyczytałem o Gloriozie w Łabędach, no więc kręcimy. Po lodach - jak to co, no Kafo rzecz jasna i Frappe. Genialne, później dworzec i do domu, tzn. na wybory. Po raz pierwszy od wielu lat mogłem odwiedzić moją Podstawówkę. Sentyment, oj wielki. 8 lat w jednym budynku, piękne czasy i wspomnienia. Do urny prosto, do dawnego pokoju nauczycielskiego, a ja myk w lewo do mojej klasy. Ech, piękne chwile. Przeszedłem pół budynku, wciąż żywe wspomnienia - a tu stałem, a tu się biłem, a tu biblioteka - tego nikt mi nie zabierze. Taki to był dzień. 90km na rowerze, całkiem przyzwoity wynik. Jeśli pogoda dopisze (i pan serwisant), to  w sobotę kolejna trasa, dokąd ? O tym później.