21.12

to była spokojna niedziela. Coś mnie budziło w nocy i nienajlepiej spałem. Śniadanie, książka. Pani coś w kuchni przygotowywała, małe prasowanko. Później kawa, szukam sposobu na etiopską La Cabrę, moja ulubiona palarnia. Ale z tym sortem coś mi nie idzie wyciągnięcie właściwych nut. Marudzę coś, zmierzły jestem. Nie wiem, czy ta pogoda jakaś koślawa nie wpływa na mnie źle. Przed południem wyjeżdżamy, dziś kino - "Norymbergia". Przed filmem poszliśmy na spacer. Jest kawiarnia, idziemy na gorącą czekoladę. Nie jestem sknerą, ale wczuwam się w skórę innych ludzi, 45zł za dwa kubeczki gorącej czekolady, to przesada. Obok mała butelka wody 8zł. Jak ludzie mają żyć? Bez kombinowania nie przeżyje się. Parskam śmiechem jak słyszę wmawianiem tłumom, że to "dwudziesta gospodarka świata", gdzie jeździ się po dziurawych drogach, a ludzie z nowotworem czekają na operację. Smutny ten świat. Tak, wystarczy wyjść z bańki, w której się znajduję, już to kiedyś tu pisałem. Wtedy widać jak żyją ludzie. Film nawet nawet. 2 i pół godziny, myślałem, że nie wysiedzę, a jednak. "Freddie" dawał radę, chociaż po filmie jak sobie go komentowaliśmy to jednak za słabo oddali zasługi głównego bohatera-psychologa. Wieczorem w domku herbata owocowa, kolejny odcinek Full Swing (za chwilę zaczynamy nowy sezon PGA), Poirot (który jednak bardziej irytuje w wykonaniu Hannah) i odpoczynek przy choince.