sobota 8.03
nareszcie! to jest poza długim urlopem najbardziej wyczekiwany moment w roku wyjazdowym, powrót na ukochaną Kaczawę. Tak wyszło, że w miniony piątek musieliśmy zostać w domu, ja mam nadgodziny, Pani berze urlop na poniedziałek, więc jedziemy na 3 dni! Mikro wczasy, znowu zanurzamy się w kaczawskim klimacie, tym razem pierwszy raz z 105mm f2.8. W piątek rano nagrałem Poranną Mannę i w sobotę w aucie jadąc tam słuchamy "z taśmy". Pierwsza trasa to Muchowskie Wzgórza. Jak to możliwe, że nigdy tam nie byliśmy? Na wszystkie 3 dni zapowiadają genialną pogodę, końcówka zimy, a tu +12, +15 i bezchmurne niebo. Czy ja wspominałem, że kończymy słuchać książkę "UFO i niewyjaśnione zjawiska Dolnego Śląska" ? mnóstwo opowieści jak m.in. na Kaczawie obserwowano dziwne zjawiska. Może coś tym razem zobaczymy?
W moim ogródku przylaszczki już zakwitły, na Kaczawie dziś widzieliśmy raptem kilka sztuk. Ale jak już dorwałem, to wsiąkłem z obiektywem makro i zacząłem z pasją fotografować. Niezwykle malownicze kwiaty. Muchowskie Wzgórza... magia. To raczej taki płaskowyż, z kamieniami porośniętymi mchami. Hm.. czy nazwa "muchowskie" pochodzi od much, mchów, a może Muchowa, wioski obok? z tymi mchami to by pasowało, bo widok jest nieziemski. Na geologii się nie znam (pamiętam, jak w podstawówce to było na geografii i nie cierpiałem tych rozdziałów książki), ale mnóstwo kamieni jest tam porozrzucanych, porośniętych mchami, jeśli tylko jakiś kawałek ziemi tam się pojawiał, jest przeryty przez zwierzęta. Słońce przebija się przez gęste niezarośnięte jeszcze drzewa. Przed nami przebiega kilkadziesiąt sztuk saren z jeleniami... co za magiczne miejsce! Jak mogliśmy tu nie trafić? Nic, tylko wracać, o każdej porze roku. Prawdziwa perełka. Kości nieco bolą, jak to mówią amerykanie "hiking rust". Po chorobie siedziałem w domu, mało ruchu, więc Kaczawa powinna mi pomóc kondycyjnie. Piękna krótka trasa z ciekawy planem na krótką trasę na kiedyś w okolicy Muchowa.
Wieczór? książka, cisza, jakaś magiczna energia wulkaniczna nas ogarnia i przyciąga jak magnes od wielu lat. Nie wyobrażam sobie tu nie przyjeżdżać. Później jeszcze golf i Arnold Palmer... Taka sielanka nie trwała długo. Po 21.00 padliśmy i spaliśmy 11 godzin.






















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz