czyli opolskie zakamarki. 30.01 - jak co roku, świętujemy, bierzemy urlop i w plener. Opolskie zwiedzmy od paru lat, odkrywamy miejsca zimą, a jak coś wpadnie w oko, poprawiamy na rowerze. Tym razem był odwrotnie, latem wpadło i weszło na zimowa listę. Jadąc słuchamy książki. Skończyliśmy "Cywilizację Słowian" - świetna pozycje, a teraz mamy "UFO i niewyjaśnione zjawiska Dolnego Śląska", ciarki przechodzą. Żartuję, że może i dziś zobaczymy istoty w kombinezonach? żarty żartami, ale mieliśmy 2 takie przypadki - na Tasmanii i w Beskidach, że ciarki to mało, cośmy doznali, to nasze. Plus Austria. Wracając do świętowania - Barut. Malutka wioska na skraju lasu, duży pusty parking, las dla nas, idziemy na spacer. Od czasu do czasu słychać piły mechaniczne, w słońcu nawet ptaki się odzywają. nie pamiętam tak ciepłego końca stycznia. To był pierwszy spacer. Drugi porwał nas jeszcze bardziej, kilkanaście minut dalej w miasteczku Zawadzkie jest prawdziwa perełka - ścieżka przyrodnicza wśród dębów, ale to jakich! Bardzo stare rozległe, grube drzewa. Drzewa giganty, można choć trochę poczuć się jak w Białowieży. Cudowne mało znane miejsce. Mnie to odpręża. Nie czuć magii lasu w lesie gospodarczym, ale tutaj jest zupełnie inna planeta. Mogę tam chodzić co tydzień i się nie znudzi. Zupełnie inna energia, ekosystem, żadnych pił, żadnych ludzi. Lokalsi pewnie znają ten zakątek. Znamy i my. I tam wracamy. Skoro opolskie zakamarki, skoro świętowanie, to obiad musi być w jednym tylko miejscu - Starka. Top restauracja, lubię tam wracać. Dodatkowo spacer po niespiesznym Opolu, gdzie ludzie mają czas siedzieć w kawiarniach, pochodzić spokojnie po sklepach, nawet w Bielsku nie obserwuję tak przyjemnego klimatu. To był fantastyczny dzień!
























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz