już nie pamiętam, kiedy spędziliśmy weekend w Beskidach. W Beskidach? przecież tam mi się nie podoba... a jednak zima jest inna.A jak prognozy pokazują +7! i pełne słońce, to jak tu nie jechać? Znalazłem bardzo fajny nocleg w Rajczy, więc w sobotę skoro świt jedziemy. Od kilku lat chodzimy na Romankę, ale tym razem spojrzeliśmy na mapę z innej strony i wyszło nam, że skoro nocleg w Rajczy, w niedzielę Rycerzowa, to ma sens iść z Żabnicy. Zapewne będzie miejsce do zaparkowania, no bo kto tam idzie w góry... taaa jasne. Full full samochodów, 99% ludzi ciśnie na Boraczą. Dobrze, że parkingów jest wiele. Płatność gotówką. Gość z sąsiedniego samochodu do pani parkingowej - "a dostanę na to paragon?". Śnieg topnieje, w dolinkach jest nadal zimno i ślisko. Idziemy czarnym na Słowiankę, trasa dość przetarta. Jeszcze nigdy mi tak gorąco nie było w zimą w śniegu. Co za dziwne uczucie, ale to znak czasów najwidoczniej. Do tego Pani zapomniała okularów... ech to boli, wymieniamy się moimi. Kilka osób na Studziance, a później już nie ma zmiłuj się, hop do góry na szczyt. Bardzo ładnie jest w okolicach Suchego Gronia, aż chce się tu rowerem podjechać. Miły człowiek poprosił o zdjęcie. Później kilka skuterów śnieżnych zatruło powietrze, na szczęście szybko zniknęli. Pani chwali to wejście, bo ciągle coś widać. To prawda, od Sopotni idzie się sporo lasem. Skoro o widokach mowa... widok na Bramę Wilkowicką... wszystko tonie w smogu. Dramatyczny widok, to nie mgła, mgła nie śmierdzi. Przykre. Rezerwat Romanka jak zawsze trzyma fason, rzadko bywam, ale pamiętam dobrze. Szczególnie jak poszliśmy ponad 10 lat temu z moim zespołem z dawnej pracy tutaj w góry. Jeden chyba z ostatnich takich dzikich kawałków Beskidów. Szczyt! Cicho, pusto... pięknie. Lekko schodzimy, by popatrzeć na góry. Tatry i Fatra - pięknie. Pilsko i Babia, cudowny duet. Tak zachwalam Beskidy? jest ładnie. Czy chciałbym tam iść? Zimą tak, latem? pewnie rowerem gdzieś po okolicy. Postaliśmy chwilę, zebrało się niezłe stadko narciarzy na szczycie. Kilka zdjęć, picie, jedzenie i schodzimy. Płone - to chyba osada. Pewnie kiedyś tu była hala, dziś domki, w większości letniskowe, ale mieszkają tu też ludzie na stałe. Ładne miejsce. Zimą wiele miejsc jest ładnych. Do auta zeszliśmy około 16, mieliśmy nadzieję na mszę w Milówce o 17, ale nic z tego. Zasiedzieliśmy się w restauracji w Milówce. Pani wzięła żebra wołowe... kosmos! nie tak dobre jak w Wanaka, ale jak na polskie warunki - wyborne. Już chcemy wychodzić, a tu kelnerka mówi "dziś mamy gratis - akcentując to szczególnie - do wyboru nalewkę lub karpatkę". Że co? Woda z cytryną - gratis, też zaakcentowane, teraz minideser, czy ja dobrze widzę? Dawno w Polsce takich rzeczy nie doświadczyłem. Tu zaszła zmiana. I to na dobre. W Rajczy śpimy. Niewiele tamtego wieczoru poczytałem książek, padłem i spałem bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz