drugi weekend z rzędu. Powiedzieliśmy sobie - niezależnie od pogody, jedziemy w góry. Bo na Tasmanii nie będzie "zmiłuj się". Będzie lało, będziemy szli. Popatrzeliśmy na mapę w Akwarium, wyszło, że w Beskidzie Śląsko-Morawskim jest podobne ukształtowanie terenu, jak na Overland Track. Pojechaliśmy w miniona niedzielę. Plecaki zapakowane ponad stan, ponad 20km, idziemy. Jak ma coś wyjść, niech wyjdzie tutaj. Auto zostawiliśmy w Mostach u Jablonkova. Lubię wracać w te góry, w te rejony. Jednakże mając ciężar na plecach trudno skupić się na przyjemnościach. Niemniej, lubię tu być. No i ta powtarzalność - 9 lat temu przed wyjazdem na Tasmanię także byliśmy tutaj. Podejście okazało się bardziej strome, niż przypuszczałem, gdyż nie podjechaliśmy tak wysoko. Gęste chmury nad nami. Regularnie pijemy idąc w stronę schroniska. Ładne jesienne barwy wokół nas. Mamy dopiero koniec września. To efekt bardzo zimnego miesiąca, chłody zaczęły się z końcem sierpnia. Plecy bolą, robimy sobie przerwy. Dłuższą przerwę robimy sobie przy schronisku na Skałce. Siadamy z boku pod wiatą. Wieje mocno. Rozpalam ogień, robimy herbatę. W domu zważyłem mój kanisterek z gazem, chcę sprawdzić ile schodzi gazu na jedną porcję herbat. Pani robi drugi śniadanie, ja poleciałem po kofolę. Wchodzę, słyszę jazz... co tak pięknie gra? zastanawiam się, mój wzrok krąży po ścianach. Jest! Duży głośnik Marshalla, od razu czuć różnicę. Na śniadanie mamy niezłą kombinację - płatki owsiane, mleko w proszku, trochę orzechów i kofola. Da się? pewnie, że się da. Za schroniskiem powoli schodzimy, jednakże ciężar plecaka jest mocno odczuwalny. W połowie zejścia konieczna jest druga przerwa. Pani jeszcze jakby było mało poleciała za rydzami (których de facto i tak nie zjadła, bo ja w ogóle nie jem grzybów). To nie była łatwa trasa, jednak z uwagi na miejsce, kolory zapadnie mi w pamięć.
Wracając do domu zatrzymaliśmy się w Czeskim Cieszynie, poszliśmy do Billi. No niestety, nie ma takich rzeczy, jakich się spodziewałem. Te słowackie wydają mi się lepiej wyposażone. Tak minął weekend, w którym ładowałem baterie. Kolejny nie był łatwiejszy - 3 dni w biurze, intensywne, do tego 2 dni w Szczyrku. Wczoraj było Opole, ale to w osobnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz