tak, październik to najważniejszy i ulubiony miesiąc dla mnie. Dlaczego? bo wszystko co najważniejsze w moim życiu wydarzyło się właśnie w październiku. Nawet studia, które kojarzyły się ze stresem, po drugim dniu już kojarzyły się z przyjemnościami. No więc świętowanie czas zacząć. Bo jest co. Drugiego dnia października, tydzień temu w niedzielę pojechaliśmy w Opolskie. No bo na obiad poszliśmy do Starki, genialnej restauracji w Opolu. Zanim tam jednak dotarliśmy, poszwendaliśmy się po opolskich wioskach. Jest po czym, jest ładnie i spokojnie. Najpierw do Dolnej, na mapie wyłapałem ruiny gospodarstwa. Dziura straszna... ale cóż, zwiedzamy. Później wioskę obok w Ligocie Górnej poszliśmy na małą trasę niebieskim szlakiem. W lesie kolorowo, jesień w pełni. Na skrzyżowaniu ciekawa sprawa, stoi policja i straż leśna. Leśnik nas zobaczył, z wyprzedzeniem zapytał czy w czymś pomóc. Widocznie nie byliśmy tam im na rękę. Chwile pogadaliśmy, podpytaliśmy o okolice i ruszyliśmy w swoją stronę. Naszym celem jest wapiennik Ikar, tuż obok autostrady. Tyle razy tam przejeżdżałem, a nigdy nie wiedziałem co jest w okolicy Góry św. Anny. Fakt, na tym wzniesieniu wzdłuż autostrady są ładne lasy. No i w końcu po nich pochodziłem i zobaczyłem świat z drugiej strony. Teraz to nawet wapiennik widać z drogi. Pokręciliśmy się chwilę obok Ikara, Pani stwierdziła, że wrócimy tu zimą. Swoją drogą, lista miejsc jakie chcemy odwiedzić w Opolu zimą rośnie, więc zapowiada się niezła wyprawa. Podpiąłem mojego Tamrona SP 90mm, testuję go przed Tasmanią. Już wiem, że jest genialny. Długa ta trasa się zrobiła, dotarliśmy do auta dość zmachani. Jedziemy do Opola, małe wyzwanie z parkowaniem i na zasłużony, świąteczny obiad. A gdzie kawa? W Bezcukrowej. Naprawdę dobra. Myślałem, że ziarna palone 3 miesiące temu są beznadziejne, a tu proszę całkiem dobry drip. Wieczorem mecz Premier League. Tak nam minął weekend, trochę podładowałem baterii, aby dobrze przepracować kolejny, który de facto właśnie się skończył.
Mieliśmy być w Beskidzie Sądeckim, ale jak zobaczyłem jakie są korki i ile ma mi to zająć czasu... zmiana planów. Nie jedziemy tam, odwołałem nocleg. Przyjechaliśmy z pracy do domu, rower na dach i do lasu. Inne nowe miejsce, powrót w ciemnościach na parking, nieco stresu, nieco wyzwań - mózg działa inaczej, nie czuję zmęczenia, nie pamiętam, co dziś było w robocie. Weekend czas zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz