to już ostatnia prosta przed kolejną ekspedycją, Tasmania II. Coś cudownego, jednak zanim już polecę, dwa słowa o Overland Track, bo to ciekawa historia. Overland Track, to zdaniem niektórych, jedna z najpiękniejszych tras trekkingowych na świecie. Na jej początku byliśmy
ostatnio. Nie powiem, myśleliśmy często o tym, by ją przejść w całości. To właśnie Overland Track zaważył, że lecimy na Tasmanię, a nie np. do Nowej Zelandii. Ale ale... diabeł (tasmański rzecz jasna!) tkwi w szczegółach. Na tę trasę jest limitowana liczba wejść każdego dnia. W okolicach maja, że już wiedzieliśmy, że tam lecimy, zacząłem się rozczytywać. Okazało się, że zapisy rozpoczną się z początkiem lipca o 1 w nocy naszego czasu. Ok, wstanę, zapiszę się, będzie. Oczywiście Ci szczęściarze później muszą zapłacić 200 AUD. Krótko przed terminem patrzę, piszą, że termin zapisów przesunął się o tydzień z powodów technicznych. Nowy termin 7. lipca. Jest 7. lipca, budzik zadzwonił przed 1.00. Coś mi mówiło, że to nie zadziała. Dlaczego? Ludzie pisali, że zainteresowanie jest gigantyczne, mało ludzi się dostaje, a serwery nie domagają. Wybija 1 w nocy, oczka malutkie, ledwo siedzę przy swoim komputerze, wstukuję adres strony... zima. Nic! Nie działa, serwer padł. Klikam 15 minut, denerwuję się, nic z tego. Co teraz? Co jak serwer ruszy, jak będę spał? Trudno, jak to ja, w głowie od razy pojawia się plan B, C i D. Jak nie Overland Track, to Wallsy, później jest Bay of Fires, damy radę. Poszedłem spać. Wstaję po 6-tej. Lecę do komputera, wchodzę na stronę, jest! wczytuje się. Jest komunikat w stylu "mamy problemy techniczne, jak chcesz się zapisać na trasę, zostaw swój namiar i podaj datę startu". Jak prosili, tak zrobiłem. Poleciałem do Pani do kuchni, która robiła właśnie śniadanie, opowiedziałem o tym, co zrobiłem. Byłem pewien, że nic z tego. Skoro pół świata tam klikało i 3/4 Azji, stronę WWW włączyli jak spałem, to z pewnością nasz termin już został wyczerpany. 14.lipca, ponad tydzień później siedzę w domu, pracuję, przychodzi mail o treści "Overland Track Confirmation". Jest!!! mamy potwierdzenie i permit na przejście. Ale radość. Wokół tej trasy zbudowaliśmy cały nasz pobyt. Idziemy po tygodniu aklimatyzacji i mamy jeszcze 2 tygodnie na kolejne miejsca na wyspie. Jak już dostałem potwierdzenie opłacenia trasy, zabukowałem transport. No bo zaczyna się w Cradle Mountain Visitor Centre, skąd pojedziemy z Launceston, a kończy się przy Lake St. Clair skąd transport zawiezie nas do Hobart. Jest nieco łamigłówki przy tym. Dziś już nieco mądrzejszy zaplanowałbym przylot na Tasmanię właśnie do Launceston i stamtąd ruszył na eksplorację wyspy. Ale nie ma co narzekać, jest cudnie.
Tyle o samym Overland Track. Przygotowania w pełni. W pracy domykanie tematów i myśli już krążą wokół przelotów - szczególnie transfer w Melbourne, bo tam będzie ultra mało czasu i będzie ciekawie. Trochę żal, że ten cudowny okres czytania o wyspie, przypominania sobie co tam jeszcze ciekawego jest - dobiega końca. Czas to zrealizować. Przygotowania zajęły tam kilka wspaniałych miesięcy, blogi, artykuły, ślęczenie nad mapą - to wszystko uwielbiamy. I myśl, że wracamy tam, gdzie mieliśmy już nie wracać, jest cudowna.
Co polecam do czytania? Tam na Tasmanii mają niesamowitą skłonność do pisania blogów. 9 lat temu przeszukiwałem ich strony i widziałem, że wyglądają jakby były zrobione 20 lat temu. Najprzyjemniej czyta mi się
http://walkamonth.blogspot.com/ gdzie emeryci cieszą się życiem i zwiedzają zakamarki w okolicach Hobart. Wiodą piękne radosne życie, a czytanie ich relacji wprowadza mnie właśnie w unikalny nastrój. Nie jestem tego w stanie opisać co czuję, to mieszanka wspomnień z tego jak żyłem 10 lat temu i przeżyć tam na miejscu. Polecam także
https://hikinginsetasmania.blogspot.com/ oraz
http://tasbushblog.blogspot.com/.
Tyle o przygotowaniach, teraz zbliża się czas przeżywania i doznawania. Stay tuned! Będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz