Pierwszy cel osiągamy po 30 minutach - Wombat Pool, pogoda się klaruje, co daje nadzieje na fantastyczny dzień. Już po tym kawałku da się wyczuć inny świat i czuję, że to może być najlepsza moja wyprawa górska. Czas leci, to zdjęcie, to picie, to trochę kręcimy filmu. A pić się chce. Nie jestem w dobrej formie, bo źle spałem. Mało osób, to kolejna zaleta, choć mogliśmy tu być dużo wcześniej. Marion`s lookout mamy po godzinie. Presja czasu, mnie motywuje, Panią nie. Idziemy z zegarkiem w ręku, ale istotne, by nie zabiło to klimatu świetnej górskiej wyprawy. Cradle Mountain z każdym krokiem na tym szlaku prezentuje się coraz okazalej, a w tle chyba jeszcze piękniejszy Barn Bluff. Kitchen hut osiągamy po prawie 2 godzinach. Jest to malutka chatka, w której można się schronić przed deszczem i zostawić kije na dalszą wędrówkę, bo najtrudniejsze dopiero przed nami. Szlak jest niczym hiperbola, wzbija się bardzo stromo. Spotykamy przy tej chatce przewodnika, prowadzi komercyjną wycieczkę, kilka kobiet. Idą przed nami. Poza tym nie ma nikogo. Zegarek pokazuje 1200 m n.p.m. Szczyt jest na poziomie 1545 m n.p.m. W pewnym momencie zostawiamy kije, wspina się na czworakach, trzeba mocno przytulać się do ogromnych skał i myśleć, intensywniej niż w Tatrach, bo skały są tu inne. Idzie się tu po ogromnych blokach skalnych, a między nimi metrowe lub głębsze szczeliny. Po zejściu stwierdziłem, że była to najtrudniejsza wyprawa górska, jaką przeszedłem. Kilka razy zaklinowałem się między kamieniami i sporo sił zajęło mi, aby się z tego w jednym kawałku wydostać. Ściany są momentami pionowe. Przytrafił mi się moment zwątpienia, coś, co jak do tej pory nie miało miejsca w mojej głowie w górach. Pomyślałem sobie, co się stanie, jak ten głaz, który nade mną wisi się przewróci, oczami wyobrazi widziałem lawinę skalną i siebie wśród tych kamieni. Ta wizja doprowadziła do sytuacji, że dostałem paraliży, nie potrafiłem autentycznie zrobić kroku, zacząłem się bać. Dramat. Trochę zajęło, aby to wyrzucić ze swojej głowy. Tylko pozytywne myślenie i koncentracja na ostatecznym sukcesie gwarantuje bezpieczne zdobycie szczytu. To tak jak w życiu, masz cel, myśl tak, jakbyś ten cel już osiągnął, oswajaj się z takimi myślami, a to Cię poprowadzi do celu. Zmień swoje myśli, a zmienisz swoje życie. Później szło mi dużo lepiej, wystarczy zaufać nogom, skale, skupić się na kolejnym ruchu i doi przodu. Taka wspinaczka zajęła nam jakieś 45 minut. Absolutny numer 1, genialna trasa, a wysiłek jak najbardziej opłacalny. 30 minut przerwy na górze, chłonę to wszystko, co mnie otacza, widać Overland Track, okoliczne góry. Filmujemy, robimy zdjęcia i powrót. Zazwyczaj dużo trudniejszy, nam poszło łatwiej, niż przypuszczaliśmy. Gorąco. Przed szczytem spotkać można tryskające źródło. Piję - najcudowniejsza woda, jaką kiedykolwiek kosztowałem. To zaszczyt. Do jeziora Dove docieramy po 7 godzinach marszu, w drodze powrotnej mijamy wielu turystów idących na Overland Track. Jeden z nich nas zagadnął, od słowa do słowa - jego dziadek był Polakiem, on teraz z żoną idzie na kilkudniową trasę, najmłodszy nie jest, ale nie o wiek tu chodzi. Wiara w sukces dodaje sił, tak jak mnie dziś. Na parkingu spoglądam jeszcze raz, ostatni, na piękne Cradle Mountain. Zdaję sobie sprawę, że już tu nie wrócę, po prostu to czuję. A może jednak ? Przyznaję, kocham bardziej Nową Zelandię.
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Dookoła Tasmanii - dzień 13 - 2.12 - Cradle Mountain
Ciężka noc w backpackerskim hoteliku, a raczej kontenerze. Budzik dzwoni o6 i nie ma siły, trzeba wstać i iść. Pośpiech. Długa trasa dziś. Do parku narodowego Cradle Mountain mamy 60km samochodem, stamtąd co 20 minut odjeżdżają busy podwożące turystyów na początek szlaku. My wysiadamy na samym końcu, przy Dove Lake. Tu już widać cały grzbiet. Jest 8.50, ostatni bus odjeżdża o 17.20. Tak w teorii. Praktycznie nie wygląda to tak źle, bo jak się później dowiedzieliśmy można samemu podjechać swoim samochodem pod samo jezioro, o ile parking nie jest zatłoczony, a jeśli nie zdążysz na ostatniego busa, z reguły jest tam sporo turystów, którzy mogą Cię podrzucić. Trasa na szczyt wg znaków zajmuje 7-8 godzin tam i z powrotem. Nie ma na co zwlekać, poważne góry w Tasmanii - ciąg dalszy.
Pierwszy cel osiągamy po 30 minutach - Wombat Pool, pogoda się klaruje, co daje nadzieje na fantastyczny dzień. Już po tym kawałku da się wyczuć inny świat i czuję, że to może być najlepsza moja wyprawa górska. Czas leci, to zdjęcie, to picie, to trochę kręcimy filmu. A pić się chce. Nie jestem w dobrej formie, bo źle spałem. Mało osób, to kolejna zaleta, choć mogliśmy tu być dużo wcześniej. Marion`s lookout mamy po godzinie. Presja czasu, mnie motywuje, Panią nie. Idziemy z zegarkiem w ręku, ale istotne, by nie zabiło to klimatu świetnej górskiej wyprawy. Cradle Mountain z każdym krokiem na tym szlaku prezentuje się coraz okazalej, a w tle chyba jeszcze piękniejszy Barn Bluff. Kitchen hut osiągamy po prawie 2 godzinach. Jest to malutka chatka, w której można się schronić przed deszczem i zostawić kije na dalszą wędrówkę, bo najtrudniejsze dopiero przed nami. Szlak jest niczym hiperbola, wzbija się bardzo stromo. Spotykamy przy tej chatce przewodnika, prowadzi komercyjną wycieczkę, kilka kobiet. Idą przed nami. Poza tym nie ma nikogo. Zegarek pokazuje 1200 m n.p.m. Szczyt jest na poziomie 1545 m n.p.m. W pewnym momencie zostawiamy kije, wspina się na czworakach, trzeba mocno przytulać się do ogromnych skał i myśleć, intensywniej niż w Tatrach, bo skały są tu inne. Idzie się tu po ogromnych blokach skalnych, a między nimi metrowe lub głębsze szczeliny. Po zejściu stwierdziłem, że była to najtrudniejsza wyprawa górska, jaką przeszedłem. Kilka razy zaklinowałem się między kamieniami i sporo sił zajęło mi, aby się z tego w jednym kawałku wydostać. Ściany są momentami pionowe. Przytrafił mi się moment zwątpienia, coś, co jak do tej pory nie miało miejsca w mojej głowie w górach. Pomyślałem sobie, co się stanie, jak ten głaz, który nade mną wisi się przewróci, oczami wyobrazi widziałem lawinę skalną i siebie wśród tych kamieni. Ta wizja doprowadziła do sytuacji, że dostałem paraliży, nie potrafiłem autentycznie zrobić kroku, zacząłem się bać. Dramat. Trochę zajęło, aby to wyrzucić ze swojej głowy. Tylko pozytywne myślenie i koncentracja na ostatecznym sukcesie gwarantuje bezpieczne zdobycie szczytu. To tak jak w życiu, masz cel, myśl tak, jakbyś ten cel już osiągnął, oswajaj się z takimi myślami, a to Cię poprowadzi do celu. Zmień swoje myśli, a zmienisz swoje życie. Później szło mi dużo lepiej, wystarczy zaufać nogom, skale, skupić się na kolejnym ruchu i doi przodu. Taka wspinaczka zajęła nam jakieś 45 minut. Absolutny numer 1, genialna trasa, a wysiłek jak najbardziej opłacalny. 30 minut przerwy na górze, chłonę to wszystko, co mnie otacza, widać Overland Track, okoliczne góry. Filmujemy, robimy zdjęcia i powrót. Zazwyczaj dużo trudniejszy, nam poszło łatwiej, niż przypuszczaliśmy. Gorąco. Przed szczytem spotkać można tryskające źródło. Piję - najcudowniejsza woda, jaką kiedykolwiek kosztowałem. To zaszczyt. Do jeziora Dove docieramy po 7 godzinach marszu, w drodze powrotnej mijamy wielu turystów idących na Overland Track. Jeden z nich nas zagadnął, od słowa do słowa - jego dziadek był Polakiem, on teraz z żoną idzie na kilkudniową trasę, najmłodszy nie jest, ale nie o wiek tu chodzi. Wiara w sukces dodaje sił, tak jak mnie dziś. Na parkingu spoglądam jeszcze raz, ostatni, na piękne Cradle Mountain. Zdaję sobie sprawę, że już tu nie wrócę, po prostu to czuję. A może jednak ? Przyznaję, kocham bardziej Nową Zelandię.
Pierwszy cel osiągamy po 30 minutach - Wombat Pool, pogoda się klaruje, co daje nadzieje na fantastyczny dzień. Już po tym kawałku da się wyczuć inny świat i czuję, że to może być najlepsza moja wyprawa górska. Czas leci, to zdjęcie, to picie, to trochę kręcimy filmu. A pić się chce. Nie jestem w dobrej formie, bo źle spałem. Mało osób, to kolejna zaleta, choć mogliśmy tu być dużo wcześniej. Marion`s lookout mamy po godzinie. Presja czasu, mnie motywuje, Panią nie. Idziemy z zegarkiem w ręku, ale istotne, by nie zabiło to klimatu świetnej górskiej wyprawy. Cradle Mountain z każdym krokiem na tym szlaku prezentuje się coraz okazalej, a w tle chyba jeszcze piękniejszy Barn Bluff. Kitchen hut osiągamy po prawie 2 godzinach. Jest to malutka chatka, w której można się schronić przed deszczem i zostawić kije na dalszą wędrówkę, bo najtrudniejsze dopiero przed nami. Szlak jest niczym hiperbola, wzbija się bardzo stromo. Spotykamy przy tej chatce przewodnika, prowadzi komercyjną wycieczkę, kilka kobiet. Idą przed nami. Poza tym nie ma nikogo. Zegarek pokazuje 1200 m n.p.m. Szczyt jest na poziomie 1545 m n.p.m. W pewnym momencie zostawiamy kije, wspina się na czworakach, trzeba mocno przytulać się do ogromnych skał i myśleć, intensywniej niż w Tatrach, bo skały są tu inne. Idzie się tu po ogromnych blokach skalnych, a między nimi metrowe lub głębsze szczeliny. Po zejściu stwierdziłem, że była to najtrudniejsza wyprawa górska, jaką przeszedłem. Kilka razy zaklinowałem się między kamieniami i sporo sił zajęło mi, aby się z tego w jednym kawałku wydostać. Ściany są momentami pionowe. Przytrafił mi się moment zwątpienia, coś, co jak do tej pory nie miało miejsca w mojej głowie w górach. Pomyślałem sobie, co się stanie, jak ten głaz, który nade mną wisi się przewróci, oczami wyobrazi widziałem lawinę skalną i siebie wśród tych kamieni. Ta wizja doprowadziła do sytuacji, że dostałem paraliży, nie potrafiłem autentycznie zrobić kroku, zacząłem się bać. Dramat. Trochę zajęło, aby to wyrzucić ze swojej głowy. Tylko pozytywne myślenie i koncentracja na ostatecznym sukcesie gwarantuje bezpieczne zdobycie szczytu. To tak jak w życiu, masz cel, myśl tak, jakbyś ten cel już osiągnął, oswajaj się z takimi myślami, a to Cię poprowadzi do celu. Zmień swoje myśli, a zmienisz swoje życie. Później szło mi dużo lepiej, wystarczy zaufać nogom, skale, skupić się na kolejnym ruchu i doi przodu. Taka wspinaczka zajęła nam jakieś 45 minut. Absolutny numer 1, genialna trasa, a wysiłek jak najbardziej opłacalny. 30 minut przerwy na górze, chłonę to wszystko, co mnie otacza, widać Overland Track, okoliczne góry. Filmujemy, robimy zdjęcia i powrót. Zazwyczaj dużo trudniejszy, nam poszło łatwiej, niż przypuszczaliśmy. Gorąco. Przed szczytem spotkać można tryskające źródło. Piję - najcudowniejsza woda, jaką kiedykolwiek kosztowałem. To zaszczyt. Do jeziora Dove docieramy po 7 godzinach marszu, w drodze powrotnej mijamy wielu turystów idących na Overland Track. Jeden z nich nas zagadnął, od słowa do słowa - jego dziadek był Polakiem, on teraz z żoną idzie na kilkudniową trasę, najmłodszy nie jest, ale nie o wiek tu chodzi. Wiara w sukces dodaje sił, tak jak mnie dziś. Na parkingu spoglądam jeszcze raz, ostatni, na piękne Cradle Mountain. Zdaję sobie sprawę, że już tu nie wrócę, po prostu to czuję. A może jednak ? Przyznaję, kocham bardziej Nową Zelandię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
Adršpach
(1)
Albania
(39)
Alpy
(9)
Alpy. UFO
(1)
Australia
(82)
Austria
(18)
B&W Photo
(132)
Babia Góra
(4)
Bałtyk
(1)
Barcelona
(22)
Beskid Makowski
(1)
Beskid Mały
(5)
Beskid Niski
(29)
Beskid Sądecki
(3)
Beskid Śląski
(16)
Beskid Śląsko-Morawski
(17)
Beskid Wyspowy
(4)
Beskid Żywiecki
(97)
Będzin
(1)
Białoruś
(4)
Biebrza
(10)
Bielsko Biała
(21)
Bieszczady
(28)
Bory Stobrawskie
(3)
Bory Tucholskie
(7)
Boże Narodzenie
(13)
Bratysława
(1)
Broumowskie Ściany
(2)
Bryan Adams
(3)
Brzeźno
(2)
Bytom
(1)
Chorwacja
(8)
Chorzów
(3)
Chudów
(1)
Cieszyn
(11)
Czechy
(60)
Częstochowa
(5)
Dolina Baryczy
(7)
Dolinki Krakowskie
(1)
Dolomity
(11)
dżungla
(10)
fotografia
(5)
Francja
(13)
Gdańsk
(7)
Gdynia
(1)
Gliwice
(7)
Goczałkowice
(4)
golf
(2)
Gorce
(1)
Góra Św. Anny
(6)
Góry Bardzkie
(3)
Góry Bialskie
(4)
Góry Bystrzyckie
(8)
Góry Choczańskie
(4)
Góry Izerskie
(29)
Góry Kaczawskie
(3)
Góry Kamienne
(1)
Góry Ołowiane
(1)
Góry Orlickie
(2)
Góry Sanocko-Turczańskie
(1)
Góry Słonne
(4)
Góry Sowie
(9)
Góry Stołowe
(6)
Góry Sudawskie
(1)
Góry Świętokrzyskie
(2)
Góry Wałbrzyskie
(1)
Góry Wsetyńskie
(1)
Góry Złote
(9)
GR 20
(10)
Hiszpania
(22)
Holandia
(1)
Indonezja
(36)
Istebna
(2)
Jeseniki
(11)
Jura Krakowsko-częstochowska
(9)
kajaki
(5)
Karkonosze
(3)
Katowice
(14)
kawa
(1)
Kędzierzyn Koźle
(1)
Klimkówka
(1)
Kłodzko
(1)
Kobiór
(4)
Korona Gór Polski
(1)
koronawirus
(10)
Korsyka
(13)
Kraków
(12)
Kruger
(3)
Kudowa Zdrój
(1)
Kuraszki
(3)
Lądek Zdrój
(3)
Leśne portrety
(2)
Liswarta
(3)
Litwa
(1)
Lubiąż
(1)
Lublin
(1)
Luciańska Fatra
(5)
Łańcut
(1)
Łężczok
(1)
Łódzkie
(7)
Magura Spiska
(2)
makro
(40)
Mała Fatra
(17)
Mała Panew
(1)
Małe Karpaty
(2)
Masyw Śnieżnika
(7)
Mikołów
(2)
Morawy
(17)
Moszna
(1)
namiot
(3)
Narew
(1)
nba
(1)
Niemcy
(4)
Nikiszowiec
(4)
Nowa Zelandia
(108)
Nysa
(1)
Odra
(1)
Ojców
(1)
Opolskie
(17)
Osówka
(1)
Ostrawa
(3)
OverlandTrack
(8)
Paczków
(1)
Pasmo Jałowieckie
(2)
Pazurek
(1)
Piłka Nożna
(1)
Podlasie
(47)
podróże
(6)
Pogórze Izerskie
(4)
Pogórze Kaczawskie
(72)
Pogórze Przemyskie
(1)
pokora
(1)
Praga
(20)
Promnice
(1)
Przedgórze Sudeckie
(3)
Przemyśl
(1)
Pszczyna
(11)
Pustynie
(1)
Puszcza Augustowska
(9)
Puszcza Białowieska
(14)
Puszcza Kampinoska
(1)
Puszcza Knyszyńska
(9)
Puszcza Niepołomicka
(2)
Puszcza Solska
(1)
Puszcze Polski
(27)
Racibórz
(2)
rower
(152)
Roztocze
(6)
różne
(164)
RPA
(68)
Ruda Śląska
(2)
Rudawy Janowickie
(5)
Rudy Raciborskie
(34)
Rwanda
(18)
Rybna
(1)
Rybnik
(3)
Rzeszów
(2)
safari
(2)
Singapur
(3)
Słowacja
(55)
Słowacki Raj
(2)
Sopot
(2)
street
(122)
Strzelce Opolskie
(1)
Suazi
(4)
Sudety
(23)
Sudety Wschodnie
(11)
Sumatra
(35)
Suwalszczyzna
(2)
Szałsza
(1)
Szklarska Poręba
(1)
Szlak Orlich Gniazd
(2)
Śląsk
(36)
Świętokrzyskie
(7)
Tarnowice
(1)
Tarnowskie Góry
(4)
Tasmania
(81)
Tatry
(38)
Tatry Bielskie
(1)
Tatry Niżne
(12)
Tatry Zachodnie
(25)
Toruń
(1)
Toszek
(4)
Trójka
(1)
Turcja
(2)
Tychy
(1)
Uganda
(32)
Ukraina
(7)
USA
(29)
Ustroń
(1)
Warszawa
(8)
Wenecja Opolska
(3)
Wiedeń
(1)
Wielka Fatra
(21)
Wielkopolska
(1)
Wigry
(2)
Włochy
(13)
Włocławek
(2)
Wrocław
(5)
WTR
(4)
wwe
(4)
WWE Smackdown World Tour 2011
(4)
Zabrze
(3)
Ząbkowice Śląskie
(1)
Zborowskie
(2)
Złote Hory
(1)
Złoty Stok
(1)
zmiana
(4)
Żelazny Szlak Rowerowy
(1)
Żywiec
(2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz