2 dni przed Sylwestrem pojechaliśmy do Pszczyny, pochodzić. Po 19-tej, większość lokali jest zamknięta. Kilka osób ślizga się na lodowisku, ja podziękuję. Chociaż mają pingwinki. Park pusty, wciąż piękny, zamek stoi, żal wodnej wieży.
Nadszedł sylwester. Podobnie jak w Boże Narodzenie, mam swój rytuał. Imprezowy nie jestem, więc spędzamy ten czas w domu. Wpadłem na pomysł, aby przekonfigurować swój zestaw skoczno-grający, jak usłyszałem, jak wieża potrafi grać u Rodziców. Szok! Teraz dopiero słyszę dźwięki, rytm i tony. Staję się audiofilem. Nie sądziłem, że takie cudo mam w domu. Tidal nadaje wysokiej jakości dźwięki. Sylwester upływa mi w rytmach Metallici, Gunsów, a tuż przed północą zagrałem Springstina "My hometown". Mamy taki, hen daleko od nas w Methven. Oby. Pierwszy raz również zobaczyłem Indianę Jonesa, tak tak, filmów to ja nie znam. Jaki był 21 rok? Och szybki, strasznie szybki. Oby następny był już lepszy. Dziś - jak co roku, top, już nie Trójki, a 357. Wybornie grało, na moim przekonfigurowanym sprzęcie. Znowu Brothers na drugim, szkoda. Cały dzień słuchać listy. To jest coś. Sporo też czytałem. A skoro o książkach mowa. W 2021 przeczytałem 3 bardzo ważne dla mnie pozycje:
Shawn Michaels - Wrestling for My Life
Bret Hart - My Real Life in the Cartoon World of Wrestling
Jim Ross - Under the Black Hat: My Life in the WWE and Beyond
Każda z nich uczy mnie czegoś ważnego, a to pochodzi o tych, których podziwiałem na co dzień. Nowy Rok, niech dopisze zdrowie, reszta się do tego podporządkuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz