Sobota, mżawka. Co robić? Wszędzie pełno ludzi. Często bywa tak, że piękne rzeczy są tuż za rogiem. Nie inaczej było w tamtą sobotę. Pojechaliśmy kawałek od domu, do wioski Mroczkowice, zaparkowaliśmy w szczerym polu, na którym paru mężczyzn wycinało krzewy. Buty, plecak, aparat - idziemy. Zmęczenie dawało znać o sobie, no przecież nie jestem robotem. Ale ponownie sprawdza się - jeśli mi się chce robić zdjęcia, to jeszcze mam sporo energii. Kapitalny kadr jabłek pod drzewem bez liści. Takie momenty zapadają w pamięć. Wychodzi lekko słońce, siadamy przy Jeziorze Mirskim. Na trawie, po prostu. Pani czyta, ja szukam kadrów do makro. Czas się zatrzymuje, nic nie musimy, bez pośpiechu. Cisza dookoła, pustkość. Kawałek dalej stary traktor forda. Lasy, łąki, prawie jak Kaczawa. Taki krajobraz lubię od lat, jako przerywnik od wysokich gór. Otacza nas ogrom przestrzeni. Konie mają gdzie biegać. Co za teren, zjawiskowe miejsca, w sam raz na pożegnanie z Izerami. Za rok naprawdę naprawdę już chciałbym być na drugiej półkuli o tym czasie.



















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz