muszę się zdyscyplinować, bo w górach byłem tydzień temu, niedziela 24.01. Wyjechaliśmy z domu wcześnie rano, padał deszcz. Jak będzie w Glince? Co działo się w trakcie jazdy... jadać poboczem idzie człowiek ubrany na czarno, kilka kilometrów dalej inny (?) człowiek znów idzie poboczem na czarno. To mi przypomniało historię z audycji, którą swego czasu namiętnie słuchałem - Nautilius Radia Zet. Kilka chwil później z głośników naszego kiwi płynęła ta audycja. Znalazłem odcinek o reinkarnacji... ciarki przechodzą. Polecam, jest na youtube. Parkujemy w deszczowej glince, śniegi dość, idziemy. Najpierw - a jakże - na dziko. Jest cudownie! Śnieg zaczyna sypać, docieramy do żółtego szlaku - przetarty. Do bacówki nie wchodzimy, choć widzę, że siedzą w środku. Jemy na zewnątrz, mamy swoją herbatę, wciąż pijemy zapasy przywiezione z Rwandy. Idziemy dalej do drogi i przejścia granicznego, sporo osób mijamy idących do bacówki. Co tu się działo tydzień temu, jak był ferie? Nie chcę wiedzieć. Ciekawi mnie jak wygląda przejście graniczne, okazuje się, że tak, jak przed covidem. Bez szlabanu, wojska, czy coś tam jeszcze. Słowacy mogą swobodnie do nas wjeżdżać. Idziemy dalej, niebieskim szlakiem, tu już mniej przetarte. Dochodzimy do wzgórza Magura, tam schodzimy na dziko! Zawsze jest pięknie, a zimą piękniej. Jak na dziko, to i dziki. Spłoszyłem jedną wielką sztukę, leżała pod choiną. Pogoda się robi, słońce wychodzi. Wspaniały dzień! W drodze powrotnej - a jakże, Nautilius.
Wczoraj wróciliśmy z wyjazdu do Cieszyna, dobrze było, ale inaczej, wiadomo. Zdjęcia niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz