Nowy Rok. Sylwester w domu, książka, film, głośniki przegrzane, 0.30 - spać. Czyli standard. Pierwszego dnia nowego roku, podobnie, na szczęście - Top Wszechczasów był, inny nieco, ale 357 dawało radę. Przeleżeliśmy cały dzień, ja się kurowałem. 2. stycznia pojechaliśmy przed siebie, ale zgodnie z planem. Miała być pogoda. Nie była. Najpierw Mochów - mała Częstochowa. Klasztor, co prawda zamknięty, ale ładny. Pogoda paskudna, gęsta mgła, kilka chłopaków pogrywa w piłkę, a mnie jest zimno. Coś mnie dopadło, ale musiałem już wyjść z domu. W Mochowie spędziliśmy raptem kwadrans, więcej czasu nam zeszło w Głogówku. Co za ładne miasto! Widać je z Mochowa. W mieście jest zamek i dwa kościoły. Dla miłośników architektury, zabytków - świetne. Ponieważ czytam kryminały ostatnio, oczami wyobraźni widzę scenariusz niejednej takiej książki. O tych miejscach nie będę się zbytnio rozpisywał, informacji w internecie jest sporo. Niestety pogoda się pogarsza, mój stan zdrowia - również. Liczyłem, jak to co zimę bywało na powolny objazd śląskich wsi, jednak trzeba się zmywać. Ostatnią miejscowością, jaką odwiedzamy - i równie piękną - jest Żyrowa. Tuż u podnóża Góry Św. Anny. Zamek, który jest restaurowany, stary mur i dwór. Cudnie! Koniecznie rowerem tutaj, jest co oglądać. Spodziewam się, że takich wiosek jak Żyrowa znajdziemy wiele w tym rejonie. Po drodze - wiadomo - Kafo, smakuje wybornie.
.
Kolejne dni, to praca z domu, walka z tym czymś, jest coraz lepiej, nie sądzę, by to była korona, wszystko inne mi się zgadza. Jednak ciało potrzebuje ruchu, mięśnie domagają się wysiłku, więc wróciłem do ćwiczeń. Mam nadzieję, że w niedzielę wrócimy do objazdu wiosek, mamy super plan i Kafo oczywiście. Zaś za moment - wraca golf, w końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz