Piekło zamarzło, co za rok. 1.11 a my w górach. Nigdy bym nie pomyślał, że tak będzie. Po ponad miesiącu nie wyjeżdżania, w końcu nadszedł ten dzień. To niezwykłe, jaką frajdę dawał nam wyjazd w Beskidy. Ten Beskid nasz Żwyiecki, który znamy na wylot, który przeszliśmy niemal wszerz i wzdłuż. Pojechaliśmy. I to w jaki dzień. Skoro cmentarze zamknięte, to cóż tu robić. Zdrowie pozwala, pogoda w miarę jako tako. Trasa? Nickulina. Byłem tam na pewno raz. Dojechaliśmy do tej wioski o 9 rano, wymarsz w góry. Najpierw na zachód na dziko. Jak ja to lubię! Do niebieskiego szlaku. Mgła, ponuro, a dookoła nas jeszcze zastaliśmy złote drzewa. Ostatni taki moment - chyba - w tym roku. Im bliżej schronisk, tym więcej ludzi. Jakże inaczej dziś wyglądają Beskidy. Z oddali wyłania się schronisko na Boraczej. Tam się nie zbliżaliśmy. Skręciliśmy na czarny, a ja przespałem gdzie się przełączyć na zielony. Zatem - w dół na dziko, do zielonego. Jest frajda. Przygoda zaczyna się z dala od szlaku. Zaczyna być zimno, wiać wiatr, mgła... pogoda na fotografię. A mnie Olympus znowu szwankuje, nie wysłałem go do serwisu. Po co mam go teraz naprawiać, jak może leżeć tygodnie w szafce? Przed nami urlop, mam nadzieję. Na żółtym szlaku z Lipowskiej zawierucha, zimno, sipi deszcz. Jak ja za takim klimatem tęskinłem! Biorę garściami z tego dnia. Przez lata Beskid mnie tak nie cieszył, jak dziś. Hala Redykalna jak zawsze trzyma poziom. Pięknie tu wrócić. Idziemy dalej żółtym, schodzimy. Robię zdjęcie krzakom tarniny, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to się tak nazywa. Co za dzień. Przed 15-tą wsiadamy do auta. Radio Nowy Świat i Siesta, ale grała dobrze! Później nowy punkt na mapie Bielska - Proper, palarnia kawy. Wczoraj, czyli we wtorek odebrałem młynek z paczkomatu, mam już caly zestaw "młodego baristy". Mogę się delektować i eksperymentować w domu. Wieczorem w domu powrót Niedźwiedzia w 357. Nie tak dobry moim zdaniem, jak Siesta. Ale wróci do formy. Piękny dzień!
.
Patrzę na słupki, słucham tych, co starają się dowodzić, co wolno, co nie wolno. Ważą się losy urlopu. Bilety na Maltę przepadły. Szkoda, tak chciałem lecieć. Jednak obowiązek noszenia tam maseczek na dworze plus niewiadoma co będzie z powrotem przesądziły, że zostajemy w kraju. Izery? Wreszcie? Oby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz