oj chyba w tym roku w Tatry nie pojedziemy. Miały być w miniony weekend - 4-6.09, ale zapowiadali deszcze na niedzielę. Zatem rzut oka na mapę i padło na Romankę. Sobotnia Sopotnia. Tak, Sopotnia ma to do siebie, że jawi mi się zupełnie inaczej spośród wiosek Beskidu Żywieckiego. Jest inna, spokojniejsza, stonowana, ładna po prostu. Trochę naszukaliśmy się miejsca do parkowania, w końcu jest plac po wywozie drewna. Trasa idzie delikatnie do góry ładną uporządkowaną ścieżką niczym nie przypominającą inne szlaki Beskidu. Spotykamy 3 gości, którzy na rowerach elektrycznych i hulajnodze na sterydach starają się wjechać na szczyt. To nie rower, a motocykl z pedałami, tak wygląda jeden z wehikułów. Jest takie miejsce, naprawdę wyjątkowe, które polecam - koniec niebieskiego szlaku, pod Kotarnicą, przed połączeniem ze szlakiem czarnym. Wyjątkowo malowniczy las. Pięknie. Rzadko kiedy chwalę miejsca w Beskidach, bo mi spowszedniały, bo nie zachwyacją. A jednak, są perełki. W sumie nie musiałbym dalej iść, mam, to co chciałem. Ale trasa jest zachwycająca w ten dzień. Przed szczytem zatrzymujemy się na jagody, choć to chyba aronie są, takie wielkie. Schodzimy północnym zboczem Romanki, ładnie ładnie. Co krok, to zachwyt. Na poczekalnię trafia inny kawałek - od polanki pod Suchym Groniem aż do wioski. Idealne miejsce na wyczerpującą trasę rowerową. Co za trasa! Naprawdę, podziw. Takich miejsc jest niewiele w Beskidzie, a Romanka jest piękna, byle daleko od schronisk.
Popołudnie to KKBB, kaczka, kawa w Bielsku Białej. Jest zestaw, kawa w Akwarium, wyborna. Jak dobrze tu wrócić. Wieczorem golf.
.
Udało mi się wyprowadzić zdjęcia na prostą, w końcu brak zaległości. Czas na kolejną mini wyprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz