- gdzie jesteś? Na gorze już?
- ja obok krzaczka, o stoję obok krzaczka, mam dość
- no, do góry idę
Później na przełęczy pod Tarnicą słyszę tekst roku:
- popatrz, idziemy w górę, jesteśmy bliżej słońca, a jednak jest zimniej
Wracając do nas, ja jak kameleon, też dostaję głupawki. Jest mglisto, wieje i zimno. Pani mówi - czekamy tu na lepsze warunki. No to siedzimy i wsłuchujemy się w rodaków. Po 20 minutach, nie wiem jak, Pani mówi - dobra, ruszamy. Po chwili mgła się rozrzedza. Skąd ona to wiedziała? Tarnica... kocham to miejsce. Tłum ludzi. Dookoła barierki, jednak znalazło się wielu, którzy muszą je przeskoczyć, by posiedzieć na trawie, mimo że ławki wolne i kamienie da się znaleźć. Para obok nas najpierw się całuje, a później następują oświadczyny. Dziewczyna się popłakała. Nie żebym podsłuchiwał czy podpatrywał. Skąd że znowu... No ale Tarnica nadal jest wspaniała. Zmieniam obiektyw i schodzimy na Przełęcz Goprowską, tam już mniej turystów. Jednak tłumy ciągną z przeciwka, gdyż wiele osób wybrało drogę od Rozsypańca. Ciekawe czemu, może z powodu łatwiejszego wejścia, a może, że łatwiej tamtędy wejść nie płacąc 8zł wstępu. Tego nie popieram. Widoki cudne, pogoda coraz lepsza, ciepło i wieje. A to opala. Tłumy, dosłownie tłumy w górach. Psuje to mój odbiór miejsca, jednak mówię sobie - gdybym miał tłumy na źródłach Sanu, to bym był wściekły. Tu to jakoś, z bólem, wytrzymam. Robimy dziś wiele przerw. Zbyt długo (6 lat) czekałem, aby tu wrócić. Od ostatniego przejścia zjechaliśmy kawał świata i nadal chcę tu wracać. Tak naprawdę od Bieszczad zaczęło się nasze zwiedzanie świata i Polski. W Wołosatym setki aut, nie przesadzam. Auta stoją wzdłuż drogi do Ustrzyk w długim rzędzie. To była wspaniała wyprawa, piękny szlak. Chcieliśmy zjeść obiad w Wilczej Jamie, jednak dziś była zamknięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz